W sobotni wieczór restauracja Salto zorganizowała Kolację na cztery ręce. Martin Gimenez Castro, tutejszy szef kuchni gotował wspólnie z Germanem Martitegui z argentyńskiej restauracji TEGUI. Szefowie kuchni przedstawili smaki współczesnej kuchni argentyńskiej przy okazji Światowych Dni Malbec. Restauracja TEGUI to aktualnie siódma najlepsza restauracja Ameryki Południowej według rankingu 50 best by S. Pellegrino 2015, a German Martitegui – według tego samego źródła – to najlepszy szef kuchni w Argentynie. Zapraszam na relację zdjęciową z tego wydarzenia i kilka zdań komentarza.
Na kolację zostałam zaproszona, zgodnie więc z zasadami Frobloga, nie napiszę pełnej recenzji ani relacji z tego wydarzenia. Za główny komentarz niech posłużą zdjęcia. Pozwolę sobie jednak na kilka zdań o dwóch daniach, które uważam za najlepsze tego wieczoru. Szefowie kuchni postanowili nie informować gości, które dania przygotowane były przez którego z szefów. Osobom znającym kuchnię Martina nie sprawiało problemu rozszyfrowanie charakterystycznych elementów jego stylu.
Duże wrażenie zrobił na mnie Królik. Mięso z króliczych skoków, nerki saute, winogrona, młody por, konfitowane w oliwie z oliwek orzechy włoskie, sos z ziół z And. Nie wyglądało to przesadnie znakomicie, ale wybijało się prostotą (którą bardzo w kuchni cenię) i smakiem. Głównie uwagę przyciągały świetne tekstury mięsa z króliczych skoków i jędrnych, bardzo smacznych nerek. Ładnie to mięso kontrapunktowały kawałki winogron, świetnie uzupełniał całość delikatnie ziołowy sos.
Hitem tego wieczoru była jednak Grasica. Grasica podana na musie z dymki, mus z żurawiny, piasek z grzybów i piasek z sosny. Miała idealną konsystencję, jędrną w środku, lekko chrupką z zewnątrz. To znakomite bardzo delikatne mięso. Towarzyszący grasicy mus z dymki po prostu nokautował wszystko, co było dookoła (łączenie z winem niestety). Był genialnie intensywny, kwasowy z lekką nutą goryczy. Dopełnić go mógł tylko skondensowany w smaku puder z grzybów. Ciekawym elementem było oryginalne pieczywo. To danie z pewnością zapamiętam na długo.
To naprawdę wielki sukces, że Martin nie ustaje w gotowaniu na cztery ręce ze znakomitymi szefami kuchni z całego świata. Odważnie stawia czoło największym. To sytuacja typu win – win dla niego i wszystkich odwiedzających Salto gości. Martin ma szansę się rozwijać się i uczyć, a przy okazji jego nazwisko pojawia się obok najlepszych, co wizerunkowo robi mu z pewnością dobrą robotę. Goście mają okazję skosztować dań z odległych kawałków świata, do których nie tak łatwo dotrzeć. Świetnie, że wybiera kierunki Ameryki Południowej, tamtejsi najlepsi szefowie kuchni nie są u nas tak znani, jak europejscy szefowie kuchni, którzy w większości osiągnęli już popularność na poziomie celebrytów. Świetnie jest móc wybrać się do Salto i skosztować, nawet tej okrojonej wersji dań szefów z tego regionu. Piszę, że okrojonej, bo wiadomo, że – choć German Martitegui przywiózł kilka walizek swoich produktów – nie jest to jego kuchnia, nie jego sprzęt, nie jego ludzie. Nawet jednak w tak obcym kraju i obcej przestrzeni kuchennej potrafił znakomicie się zaprezentować, co tylko potwierdza jego umiejętności i talent. Mam nadzieję, że kiedyś będzie mi dane wybrać się do Argentyny i spróbować tej kuchni w jej naturalnym otoczeniu.
Ta kolacja na cztery ręce w Salto odbyła się 16. kwietnia 2016 roku. 2 amuse bouche, 7 dań, intermezzo, pre dessert i petit fours. 440zł za osobę razem z dobranymi do dań winami.
Salto, ul. Wilcza 73, Warszawa tel. 22 58 48 771
Bardzo dziękuję restauracji SALTO za zaproszenie.
Po więcej zdjęć zapraszam na fanpage, Google+, Twitter i Instagram Frobloga. Zachęcam też do prenumerowania newslettera Frobloga. Co tydzień w piątek wysyłam podsumowanie moich relacji. Wystarczy podać swój adres e-mailowy tutaj: