Kultura
Skomentuj

Księżna (“The Dutchess”)

Jeśli to miał być film o wielkiej kobiecie, to coś się komuś nie udało. Jeśli to miało być dobre kino kostiumowe, to brawo dla twórców. Najpierw jednak o tym, czego w tym filmie nie ma. Nie wiedziałabym tego, gdyby nie kilku znajomych przybliżających mi prawdziwą postać księżnej Devonshire. Była to kobieta niezwykle wpływowa, mocno interesująca się polityką, bardzo zaangażowana w tematy ważne nie tylko dla kobiet tamtych czasów. Kobieta, która przerastała swoją epokę zachowaniem, stylem, zainteresowaniem polityką, odwagą w wygłaszaniu poglądów itd. Na tamte czasy feministka.

Czy cokolwiek z tego jest widoczne w filmie „Księżna”? Nie bardzo. Są pewne przebłyski, owszem. Są jakoś lekko zarysowane wiece polityczne, są zalążki dyskusji, są politycy, ale w żadnym razie nie chodzi o żadną sprawę. Nie ma w tym filmie sporu, nie ma przeprowadzania swoich racji, nie ma walki politycznej, po prostu nie o tym jest ten film. Czy to źle? Nie wiem, być może księżna byłaby ciekawiej narysowaną postacią, gdyby dodać jej trochę prawdziwych poglądów, a nie tylko zaznaczyć, że je miała.

Film jest jednak o prywatnym życiu księżnej Devonshire i tak go chyba należy traktować. Mamy więc piękną Keirę, która w roli imponująco wyglądającej arystokratki świetnie sobie radzi. Mamy modę dworską i trzeba przyznać, że robi wrażenie, widać duże budżety tego filmu. Są mocno narysowane zwyczaje panujące wtedy w wyższych sferach. No i jest cały sos towarzysko – romansująco – śmietankowy, który przypomina momentami „Niebezpieczne związki”.

Najjaśniejszym punktem tego filmu jest jednak Ralph Fiennes. Po prostu lśni. Ma tak ohydną rolę, że naprawdę nienawidziłam go całym sercem. Dodatkowo jeszcze, choć niewiele mówi, pojawiają się na jego twarzy cienie emocji nadające mu ludzkiego wymiaru, momentami więc budzi współczucie w scenach kiedy wyrządza największe krzywdy. Odczuwa się sprzeczne emocje patrząc na niego. Trudno to wyjaśnić, prościej obejrzeć i poczuć. Genialna rola, naprawdę godna nominacji do Oskara, moim zdaniem niesłusznie go pominięto.

Bardzo interesująca jest historia księżnej Devonshire, postaci prywatnie tragicznej, zmuszonej do wyboru między swoim okrutnym mężem, a wielką lecz zakazaną miłością. W sumie to dobre kino, choć zarzucam twórcom, że pozbawili postać tak wielkiej kobiety tego, co stanowiło o jej wielkości.

W skali od 1 do 10 daję 7