Dobre ceny, Nowe miejsce, Polska, Restauracje, Ursynów
komentarzy 13

Kucharek Sześć

Jak być może zauważyliście w komentarzach tego bloga, moi czytelnicy domagają się ode mnie wizyty w Atelier Amaro. To prawda, nie byłam jeszcze w tej restauracji. Powodem nie są w ogóle moje osobiste sympatie czy antypatie wobec właściciela. Powód jest zupełnie inny. To jest po prostu bardzo drogie miejsce, to jest miejsce najdroższe w Warszawie. Mam więc pewien opór. Nie tylko mentalny, ale też finansowy. Uważam jednak, że żeby mieć zdanie i odniesienie do innych miejsc, muszę pójść. Zresztą, tak naprawdę chcę pójść. Interesuje mnie, jakie jest jedzenie w pierwszej polskiej „wschodzącej gwiazdce” Michelin. Dlatego przedsięwzięłam plan. Oszczędzam na wizytę u Amaro.

W ramach nowego planu oszczędnościowego zjadłam obiad za 21,70zł. Kucharek Sześć to nowe miejsce na Ursynowie, gdzie takie cuda są możliwe. Oczywiście są pewne konsekwencje jedzenia w niskich cenach. Kucharek Sześć to bardziej stołówka niż restauracja. Miejsce ulokowało się na tyłach pawilonu przy Dereniowej 6. Nie jest to atrakcyjna okolica. Jedzenie jednak jest dobre, domowe i prawdziwe. Zamawiamy i płacimy przy ladzie, zabieramy numerek i jesteśmy proszeni po odbiór. Trochę się uśmiałam z tych zasad, ale jakoś to trzeba nisko kosztowo zorganizować.

Na pierwszy rzut oka zadziwia mnie fakt, że jest tu pełno. Praktycznie każdy stolik jest zajęty i mamy tu pełen przegląd klientów. Są ludzie starsi, są bardzo młodzi. Jest grupa z tabletami, jest grupa z siatkami zakupowymi. Wbiega też sporo osób i zabiera obiad na wynos. Nie tylko młodzi ludzie, również starsi. Miałam wrażenie, że było też kilka gospodyń domowych, którym nie chciało się gotować. Jedzenie w Kucharek Sześć naprawdę bardzo przypomina domowe.

Zaczynam od Barszczu czerwonego (5,90zł). Podają go tu z puree ziemniaczanym. Przyznaję, że ze sto lat nie widziałam tak podanego barszczu, a chyba nigdy nie jadłam. Barszcz bardzo dobry, ale do jedzenia z puree zdecydowanie nie dojrzałam.

Na danie główne zamawiam Zrazy wołowe z kaszą i surówką z kiszonej kapusty (15,80zł). Uwielbiam kaszę, więc jest już plus na starcie. Zrazy są bardzo dobre, z wszystkim, co powinno być wewnątrz – ogórek, cebulka, boczek. Sos nieco zbyt gęsty jak na mój gust. Muszę jednak przyznać, że to jest sprawa bardzo indywidualna. Moja mam robi najlepsze rolady (bo tak to się u nas nazywa) na świecie i nikt jej nie dorówna. Te zrazy to jednak bardzo dobre danie. Świetna jest surówka z kiszonej kapusty, bardzo delikatna i fajnie przyprawiona.

Kucharek Sześć jest miejscem nowym, a już bardzo popularnym. W porze lunchu trudno znaleźć tu miejsce. Wygląda na to, że Kucharki, których zresztą jest pięć i jeden kucharz – sprawdziłam zaglądając przez okienko do kuchni J – to dobra opcja oszczędnościowego obiadu. Uwierzycie, że zaczęłam ten wpis od Atelier Amaro?

Kucharek Sześć, ul. Dereniowa 6, Warszawa

Po więcej zdjęć Kucharek Sześć zapraszam na fanpage Frobloga na Facebooku.