W przepięknych okolicznościach nowo otwartej ulicy Świętokrzyskiej w sobotę rozpoczęła działanie restauracja Lokal 14. Trochę ostatnio narzekałam, że nic nowego nie powstaje, ten tydzień jednak zmienił moje zdanie na temat nowych otwarć. Lokal 14 odwiedzałam w weekend dwukrotnie – w sobotę, w dzień inauguracyjny dla tego miejsca wybrałam się na obiad. W niedzielę zjadłam tu śniadanie.
Zacznijmy od wystroju – jest prosto, w drewnianych meblach, popielatych sofach. Przestronne, bardzo wysokie wnętrza Lokal 14 prezentują się elegancko. Miejsce ma także pięknie wyeksponowany sporych rozmiarów bar, który zdecydowanie dodaje całości charakteru. Mocnym elementem wystroju są także ogromne okna, przez które można obserwować Świętokrzyską. Wszystko to tworzy bardzo wielkomiejski klimat.
W charakterze czekadełka podano mi Krem z topinamburu z oliwą z kolendrą i chilli. Jest bardzo przyjemny, ale przede wszystkim spełnia swoją bardzo istotną rolę – zajmuje mnie w trakcie oczekiwania na przystawkę. Czas oczekiwania w Lokal 14 jest bowiem niebagatelny. Dania nie pojawiają się zbyt szybko, choć gości na sali jest jeszcze stosunkowo niewiele. Mam nadzieję, że ten czas wynika wyłącznie z rozkręcania się miejsca i z pierwszych wydawanych posiłków. Liczę na to, że kuchnia wkrótce przyspieszy swoje działania.
Na początek wybieram Holenderskie Matjasy, wiejską śmietanę, ziemniaka, ikrę, chrzan (19zł). Bardzo dawno nie jadłam śledzi w restauracji i fakt, że to danie przyciągnęło moją uwagę jest dla mnie zaskoczeniem samym w sobie. Matjasy przychodzą zdekonstruowane. Na talerzu mamy wszystkie elementy klasycznych śledzi z sosem śmietanowym z cebulką, jabłkiem i chrzanem, ale poszczególne składniki podane są osobno. Matjasy są – jak na nie przystało – wyjątkowo delikatne w smaku, bardzo dobre. Świetne są marynowane kawałki cebuli i cienkie paseczki jabłka. Całość przyprószona jest delikatnie startym chrzanem. Bardzo mi to danie smakuje, zwłaszcza, że towarzyszy mu wypiekane na miejscu pieczywo. Po przystawce wiem już, że szef kuchni wykazuje się polotem, którego się tu nie spodziewałam.
Nie zawodzi też Smażony sandacz, pieczony koper włoski, szpinak, pralina (38zł). Sandacz ma idealnie przysmażoną chrupką skórkę i świetną mięsistą konsystencję. Natomiast bardzo ciekawe rzeczy dzieją się w dodatkach. Fenkuł z praliną orzechową i orzechami laskowymi budują niezwykle ciekawe anyżowo – orzechowe tło. Są to smaki, które bardziej kojarzą się z deserami niż daniami głównymi, dlatego dla sandacza stanowią naprawdę niebanalne otoczenie. Bardzo dobre i nieoczywiste danie.
Po pierwszych dwóch próbach dań, jestem już przekonana, że wrócę tu na śniadanie następnego dnia. Zwłaszcza, że oferta śniadań (serwowanych do 11:30) wygląda naprawdę dobrze. Na dobry początek niedzieli zamawiam Bajgle, wędzonego łososia, kremowy twarożek, szczypiorek (14zł). To śniadanie jest genialne. Chrupki, podpieczony bajgiel z dużą, zupełnie nieoszczędną porcją łososia poukładanego na kremowym twarożku szczypiorkowym. Po takim początku dnia, niedziela nie ma już innego wyjścia, musi być udana.
Miałam duże oczekiwania wobec „nowej Świętokrzyskiej”. To piękna przestrzeń. Wydaje się być lokalizacją idealną dla różnego rodzaju knajpek, kawiarenek i restauracji. Po pierwszych dwóch wizytach, mogę spokojnie przyznać, że moje wysokie oczekiwania Lokal 14 spełnia z dużą łatwością. Nie widać tu prawie w ogóle początkowego chaosu. Poza czasem oczekiwania nie mam się czego czepiać. Można płacić kartą już pierwszego dnia po otwarciu, co oznacza, że ktoś to dobrze przygotował. A i szef kuchni Filip Kosiń, (wcześniej pracował w Tamce 43) zdecydowanie wie, co robi. Zajrzyjcie na Świętokrzyską. Wygląda na to, że jest tam naprawdę ciekawie.
Lokal 14, ul. Świętokrzyska 14, Warszawa, tel. 22 827 54 80
Po więcej zdjęć Lokal 14 zapraszam na fanpage, Google+ i Instagram Frobloga. Zachęcam do prenumerowania newslettera Frobloga. Co tydzień w piątek wysyłam podsumowanie moich relacji. Wystarczy podać swój adres e-mailowy tutaj: