W trakcie tego długiego weekendu udało mi się odwiedzić naprawdę sporo nowych ciekawych miejsc. O niektórych już pisałam, opisy innych jeszcze przede mną. Było też trochę czasu, żeby odwiedzić miejsca ulubione, znane od lat. Ośmiornicę w Mamma Marietta już podziwialiście, a dziś Magiel Cafe. Sprawdzałam jak sobie radzi Knajpa Roku Frobloga.
W Maglu lato. Stoliki na zewnątrz powoli zabierają miejsce parkingowi, cieszą się zresztą największą popularnością. Sporo ludzi na lunchu, wygląda na to, że popularność nie maleje. Wpadam tylko na drobną przekąskę. Siadam na małej salce i z radością wsłuchuję się w radosne dźwięki jazzującej muzyki. Odpoczywam.
Zamawiam Sok jabłkowy Maurera. Soki te są w całkowicie naturalne, kompletnie nie ma w nich konserwantów, czy barwników. Nie są ani rozcieńczane, ani dosładzane, w związku z tym smak jabłka jest prawdziwy, jeśli było kwaskowate, sok też jest cudownie kwaśny. Uwielbiam te soki i bardzo żałuję, że nie są standardem w knajpkach w Polsce.
Do jedzenia biorę Szparagi z pieczonym boczkiem i sadzonym jajkiem. Pyszne zielone chrupkie szparagi, już pewnie ostatnie w tym sezonie, pożegnałam je więc stosownie. Do tego pyszny pieczony boczek i sadzone jajko. Fajne, klasyczne zestawienie, które pozwala równoważyć się smakom. Ponieważ pytałam wcześniej o dania z serami, których się spodziewałam po festiwalu serów w Lidzbarku Warmińskim, dostałam od szefa kuchni dwa kawałeczki serów – krowiego dojrzewającego i mozzarelli. Drobne gesty cieszą najbardziej.
Nie było czasu na więcej, choć w Maglu można byłoby siedzieć i jeść godzinami. Kolejne odwiedziny tego miejsca potwierdzają moje zdanie – jest bardzo dobrze. Nie przetestowałam całej karty (tablicy), ale to, co jadłam i piłam, jak zwykle pyszne. Nieustająco polecam.
Magiel Cafe, ul. Stępińska 2, Warszawa
Po więcej zdjęć Magiel Cafe zapraszam na fanpage Frobloga na Facebooku.