Moje pierwsze spotkanie z Mąką i Wodą miało miejsce w tydzień po otwarciu. Nie było łatwo. Weszłam bez rezerwacji, ustawiłam się w kolejce i ostatecznie dostałam miejsce z widokiem na piec i pracujących pizzaioli. Generalnie miałam wrażenie, że wszystko jeszcze musi się dotrzeć. Wczoraj wróciłam po kilku miesiącach sprawdzić, jak się miewa Mąka i Woda – obecnie jedna z najpopularniejszych restauracji w Warszawie.
To pierwsze spotkanie kilka miesięcy temu nie należało do najbardziej udanych. Owszem, doceniłam pomysł. Podobało mi się, że na fanpage’u restauracji można było śledzić transport neapolitańskiego pieca do pizzy opalanego drewnem, marki Stefano Ferrara Napoli. Podobał mi się prosty wystrój z trójką ostro uwijających się pizzaioli i piecem w centrum zainteresowania. Ciekawe było krótkie menu, oparte o oryginalne produkty. Wyglądało to na przemyślany koncept na miejsce, szwankowały szczegóły.
Kelnerki wydały mi się wtedy dobrane z klucza urody raczej niż kompetencji. Obsługująca nas pani miała problemy z odpowiedzią na każde pytanie. Sama natomiast podchodziła do zniecierpliwieniem na nią reagujących kucharzy i piskliwym głosikiem zadawała pytania w stylu „przypomnij mi jeszcze raz, co to jest to toleggio?”. Zdecydowanie popisowe danie Mąki i Wody – Raviolo con Uovo (18zł)– pierożek z domową ricottą, jajkiem, palonym masłem, szałwią i parmezanem, udało mi się dostać bez parmezanu, co pozbawiło go bardzo dobrze pasującej ważnej nuty smakowej. Ogólnie Mąka i Woda robiła wrażenie miejsca z potencjałem, które jednak przerósł własny sukces na starcie.
Wróciłam wczoraj na pełną kolację, sprawdzić jak się mają. Pierwsze wrażenie bardzo dobre – otwarto ogródek, co przewietrzyło solidnie salę, nie ma już takiego ścisku wewnątrz. Rezerwacje ciągle przyjmuje się tu w systemie gwiazdorskim – tzn. trzeba się dodzwonić w godzinach od 12:00-17:00, nawet jeśli dotyczą one kolejnego tygodnia. W weekendy zdarza się również, że telefon jest po prostu wyłączony. Nie wszystko więc działa idealnie.
O jedzeniu. W Mące i Wodzie nie ma dań głównych, główną rolę grają pizze, których nie jem, co skraca mi wybór dań o połowę. Menu jest krótkie i zawiera jeszcze antipasti, insalate, pasty i trzy desery. Startuję od Insalate di Mare (23zł). To sałatka z ośmiornicą, krewetkami, młodymi ziemniakami, selerem naciowym i kaparami. Całość podlana tylko oliwą z odrobiną cytryny i pietruszką. Proste i genialne. Pyszne młode maleńkie ziemniaczki i świeża, jędrna, ale nie gumowa ośmiornica. Bardzo dobry start. Danie to uzyskało takie uznanie przy stoliku obok, że zamówiono tam dodatkowe porcji, po zjedzeniu starterów i pizzy. Nie dziwię się, też miałam ochotę na więcej.
Kontynuuję włoską kolację Pastą Tagliatelle ze szparagami, speckiem, parmezanem i oliwą sycylijską (24zł). Ponownie, proste i bardzo dobre. Szparagi ugotowane al dente, podobnie jak makaron, do tego słony speck i pyszny parmezan. Jeśli jest w tym daniu jakaś filozofia, to filozofia prostoty i dobrych produktów, na tym się ten sukces opiera.
Wieczorowi towarzyszy białe wino, wybrane z kilku pozycji w karcie Mąki i Wody. Bastianich Pinot Grigio, Friuli Colli Orientale DOC 2011 (109zł) Bezpretensjonalne przyjemne lekkie pinot grigio, idealne na ciepły czerwcowy wieczór. Myślę, że Joe Bastianich nie musiałby w Mące i Wodzie nikogo uczyć, jak się przygotowuje pastę, nie wstydziłby się podać swojego wina do tutejszych potraw.
Kończymy słodkim akcentem. Budino (13zł) to – mleczny krem budyniowy, przykryty warstwą karmelu z solą morską, drugą warstwą bitej śmietany, oprószony wiórkami mlecznej czekolady. Deser idealnie trafia w moje upodobanie do słono-słodkich smaków. Jest też dowodem na to, że nawet jeśli nie ma cukiernika, a jest pomysł, restauracja jest w stanie zaproponować dobry deser. Ogłaszam więc Mąkę i Wodę miejscem fondant-free. Nie znajdziecie tu ani panna cotty, ani fondanta czekoladowego, ani creme brulee. Hurra, można!
Mąka i Woda wyraźnie się ogarnęła. Od pierwszej mojej wizyty dużo się tu zmieniło. Przede wszystkim, dobra i sympatyczna jest obsługa, to różnica podstawowa. Nie spuszczono z tonu, jeśli chodzi o jakość dań i to się chwali. Nikt tu sobie nie odpuszcza, miejsce w dalszym ciągu podaje proste, ale bardzo udane dania, stawiając oryginalne produkty na pierwszym planie. Mąka i Woda to nowoczesna włoska bezpretensjonalna knajpka, myślę, że nie powstydziliby się jej nawet w Nowym Jorku. Nie wierzę, że kogoś z Was tam jeszcze nie było, ale polecam powroty. Są przyjemne.
Mąka i Woda, ul. Chmielna 13A, Warszawa
Po więcej zdjęć Mąka i Woda zapraszam na fanpage Frobloga.