Od kiedy tylko pojawiłam się w tym miejscu po raz pierwszy, usiłowałam wrócić. Jednak Mamma Marietta to całe sześć stolików. Bez rezerwacji w ogóle nie ma co przychodzić, a często nawet próbując zarezerwować miejsce na wieczór tego samego dnia, można usłyszeć w słuchawce „nie mam stoliki”. Do takiej wizyty trzeba się przygotować nieco wcześniej. Bardzo chciałam pojawić się tu na kolacji, poczuć klimat tego miejsca wieczorem, nie tylko w porze lunchu.
Zaczęliśmy ponownie od Piatto dello Chef czyli Miksu włoskich serów, wędlin i marynat. Wyglądał jednak nieco inaczej. Poza szynką parmeńską, można też było skosztować włoskiego domowego salami, bardzo pikantnego i bardzo dobrego. Całość jest bardzo sympatycznym i bardzo dobrze wyglądającym starterem. Sądzę, że nawet zbyt dużym jak na dwie osoby.
Wieczorowi towarzyszy włoskie wino. Aulente Bianco, San Patrignano, 2010. Bardzo ciekawe wino. Zdecydowanie dobrze robi mu oddychanie, nabiera charakteru po dłuższej chwili. Aromatyczne, interesujące wino, choć jest kupażem Sauvignon Blanc i Chardonnay, którego staram się nie pijać.
Na danie główne wybieram Spaghetti z homarem. Jakie to jest proste i dobre. Jeśli oczywiście o homarze można powiedzieć, że jest prosty. Kawałeczki przepysznego mięsa homara, lekki sos pomidorowy, pysznie ugotowany makaron … No po prostu żyć nie umierać.
I tym razem na deser wybieram Tiramisu. Andrea Scarantino, szef kuchni i właściciel, informuje nas, że każde Tiramisu przygotowuje bezpośrednio przed podaniem. Dodaje również, że nie korzysta z tradycyjnego likieru Amaretto, ale nie zdradza tajemnicy co w zamian dodaje do deseru. Rozszyfrowuję ten sekret po pierwszym kęsie, Wam jednak nie zamierzam psuć zabawy. Idźcie sami i sprawdźcie.
Chciałam sprawdzić to miejsce wieczorową porą. Jest tak samo znakomicie jak i w południe. Ciasno, przytulnie, kameralnie. Z niecierpliwością oczekuję momentu, kiedy knajpka będzie mogła wyjść ze stolikami na zewnątrz. Wyobrażam sobie, że przy tak dobrej kuchni i tak familiarnej atmosferze, nawet ulica Wołoska może wyglądać przyjemnie. Nie ma rady, trzeba tu wracać. Mamma Marietta uzależnia.
Mamma Marietta, ul. Wołoska 74a, Warszawa
Po więcej zdjęć, informacji i opisów wrażeń kulinarno-kulturalnych, zapraszam na Fanpage Frobloga na Facebooku.