Mam taką „świecką tradycję” wychodzenia do restauracji w Wielki Piątek. Zwykle od soboty zaczynają się już rodzinne zjazdy, podróże, wyjazdy z Warszawy, ale piątek jest świetny na spotkania z przyjaciółmi. Ponieważ to jednak dla większości Polaków wielki post, obserwuję z zainteresowaniem coroczne zmiany w zwyczajach. Były takie lata, że byliśmy sami w restauracji, ale ostatnie 3-4 lata przynoszą zmiany. Coraz więcej ludzi wychodzi i traktuje ten piątek jak piątek. Chciałam skorzystać z tego słabszego ruchu w restauracjach, by dostać stolik w nowym wine barze i restauracji Mielżyński na Czerskiej, nie udawało się to przez kilka tygodni z rzędu. Na szczęście zadzwoniłam już w czwartek, bo okazało się, że miejsce było zupełnie pełne.
O kuchni w Mielżyńskim na Burakowskiej nie mam najlepszego zdania. Rozumiem ideę, chodzi o fokus na wino, kuchnia ma tylko pełnić rolę uzupełnienia. Miejsce jest i tak pełne, więc po co zmieniać cokolwiek? Jest już jednak coraz więcej miejsc z dobrym winem i dobrą kuchnią – patrz AleWino – trudno więc będzie w dłuższym okresie czasu koncentrować się wyłącznie na winie. Moja pierwsza wizyta w Mielżyński na Czerskiej odbyła się na zaproszenie restauracji. Miałam już wtedy wrażenie, że kuchnia jest znacznie lepsza niż na Burakowskiej. Jednak musiałam to sprawdzić w warunkach obiektywnych, w których nikt nie przygotował dań specjalnie dla wybranej grupy gości.
Sałata z kalmarami (29zł) dawała nam duże nadzieje na dobrą kuchnię. Same kalmary miały bardzo dobrą konsystencję, daleką od przeciągnięcia czy gumowatości, były miękkie, chrupkie i smaczne. Niezwykle sympatyczna była sałatka z wybijającą się nutą marynowanego ogórka – bardzo ciekawie użyto tego warzywa, było niemal nie do rozpoznania. Prezentacja dania niestety nie zachwyca, jeśli mogłabym więc coś poradzić, radziłabym się nieco bardziej postarać w finalnej fazie wykładania tego na talerz.
Polędwica wołowa z cykorią (69zł) to danie niby proste, ale pełne pułapek. Zapytano mnie o stopień wysmażenia polędwicy i faktycznie podano mi ją krwistą, to zdecydowanie plus i pułapka skutecznie ominięta. Cykoria powinna jednak być skarmelizowana, ponieważ nadała całości mocno gorzką, bardzo jednowymiarową i nie najsmaczniejszą nutę. Ciekawe były ziemniaczane elementy na talerzu, ale użyto zbyt dużej ilości pieprzu i ich smak przestał być wyczuwalny. Mój przyjaciel wybrał Gicz cielęcą (60zł) i niestety na jego talerzu wszystko było dobre poza samą giczą. Smaczne gnocchi, fajny szpinak, gicz zbyt twarda. Wiadomo, że to wymagające mięso, ale po co się za nie zabierać, jeśli nie potrafimy go dobrze przyrządzić?
Na koniec zjedliśmy Prosty czekoladowy deser z gałką lodów i dokładnie tyle mogę na jego temat powiedzieć. Minął tydzień od mojej wizyty, a ja kompletnie nie pamiętam jego smaku. Był dobry, ale zupełnie niczym się nie wyróżnił. Znakomite natomiast piliśmy wino i zapamiętałam je doskonale. Bott Geyl Gentil d’Alsace Metiss 2012 (49zł + korkowe) ze szczepów Muscat, Riesling, Sylvaner, Pinot Blanc i Pinot Gris. Tak bardzo mi smakował, że kupiłam dodatkowe butelki na święta i z radością go piłam przez kolejne dni.
Kuchnia Mielżyński na Czerskiej zdecydowanie przewyższa to, co można było zjeść na Burakowskiej. Są pierwsze objawy próby zrobienia tu czegoś smacznego. Jednak na ten moment jest jeszcze bardzo wiele niedociągnięć. Dania wymagają uwagi i dopracowania nie tylko od strony prezentacji, ale i techniki przygotowywania. Wiem, że ma być tu być prosto i smacznie, a wina mają grać główną rolę, chciałabym, żeby więc było dokładnie tak – prosto i smacznie. Na razie Mielżyński na Czerskiej jest na dobrej drodze, ale celu jeszcze nie osiągnął. Z drugiej strony pojawia się pytanie, czy przy nieustająco pełnej sali ktoś zada sobie w ogóle trud dopracowywania tutejszej kuchni. Ponieważ mieszkam bardzo niedaleko z pewnością będę to miejsce nieustająco monitorować.
Mielżyński na Czerskiej, ul. Czerska 12, Warszawa, tel. 22 439 05 00
Zobaczcie też moją fotorelację z pierwszej wizyty. Po więcej zdjęć Mielżyński na Czerskiej zapraszam też na fanpage, Google+ i Instagram Frobloga. Zachęcam do prenumerowania newslettera Frobloga. Co tydzień w piątek wysyłam podsumowanie moich relacji. Wystarczy podać swój adres e-mailowy tutaj: