Restauracje
Skomentuj

Mielżyński Wine Bar

 

O barze winnym Mielżyńskiego słyszałam już wielokrotnie bardzo dobre słowa z ust osób kulinarnie zaufanych. Jakoś daleko mi było jednak na Burakowską w Warszawie, zwłaszcza, że nie do końca jeszcze wiem, gdzie ta Burakowska w ogóle jest. Tymczasem okazało się, że obok hotelu, w którym służbowo spędzałam noc w Poznaniu, mieści się poznański siostrzany wine bar Mielżyńskiego. Nie mogłam sobie odmówić obecności. 


Piękny wystrój. Nie wiem, jak jest w Warszawie, ale w Poznaniu całość mieści się w starych odnowionych zabudowaniach. Z zewnątrz pięknie wyczyszczona czerwona cegła, wewnątrz proste wnętrza za skrzynkami po winie służącymi za główne dekoracje. Duża przestrzeń, kilka stolików i całe mnóstwo butelek wina. 


Na dzień dobry dialog, który na początku mnie rozbawił, ale potem zdałam sobie sprawę z jego mądrości. Pytam szefa sali, czy mają system enomatic, a on mnie pyta w rewanżu co to jest. Wyjaśniam, że chodzi o system, który pozwala pić wino na kieliszki, nie otwierając go (no mniej więcej taka jest definicja), dowiaduję się, że w takim razie mają. I dostaję dwie butelki do wyboru. Oczywiście otwarte, bez żadnego enomatic. Kolega, który wybrał się ze mną, nabija się ze mnie jak z jakiegoś burżuja, a ja dochodzę do wniosku, że szef sali miał rację – chciałam w końcu wino na kieliszki. Skoro codziennie mają coś otwartego, to po co im enomatic? Wybieram bardzo przyzwoitą włoską Valpolicellę. Proszę wybaczyć brak pamięci producenta, rocznika, czegokolwiek. Wiem, że w wine barze nie powinnam, ale byłam bardzo zmęczona, głodna i spragniona. 


Zaczęliśmy od talerza przystawek, który zawierał pyszne żółte twarde sery, szynkę parmeńską, oliwki i pomidory suszone. Do tego dostaliśmy pieczywo i oliwę oraz sugestię szefa sali, że z oliwy są bardzo dumni. Była dobra. Podobnie jak cały zestaw drobiazgów na przystawki.  


Ale główne danie – grillowana polędwica z cykorią i ziemniakami – to było naprawdę coś. Poprosiłam jak zwykle o krwistą i podali mi wybitną, właśnie taką, jaką chciałam. Przy tym miękką, naprawdę z dobrego surowca. Super. Cykoria była cykorią, a ziemniaki młode, podpieczone i również bardzo dobre. 


To miejsce kulinarnie było dla mnie wielką niespodzianką. Obiecałam sobie solennie, że sprawdzę w końcu, gdzie ta Burakowska i stestuję wersję warszawską Mielżyńskiego. Być może wszyscy już znacie, ale ja i tak musze osobiście 😉 


Mielżyński Wine Bar, Stare Koszary, ul. Wojskowa 4, Poznań