Podtytuł “Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet” nie zachęcił mnie do czytania tej powieści z pewnością. Nie lubię takich tytułów, nie kojarzą mi się dobrze. Nigdy nie sięgnęłabym do tej książki, gdyby nie polecenie znajomych. Przyznaję, czytam ostatnio mało, bardzo mało i stanowczo za mało. Jeśli więc decyduję się na 600 stron czegoś, to już naprawdę muszę wierzyć, że jest po co.
Nie ma co dywagować, Millenium to światowy bestseller. I wcale mnie to nie dziwi. Jest świetnie napisane. W takim sensie, że przez 600 stron praktycznie trudno się oderwać. Połknęłam to w 2 dni. Owszem, były to dwa wolne dni, ale kiedy ja ostatnio tak bardzo znikłam z książką na weekend? Nie pamiętam.
Całość wciąga mniej więcej już od 50tej strony. Owszem, powieść jest kryminalna i może nie jest to literatura najwyższych lotów, ale jest mocno przykuwająca uwagę, mocno angażująca. Mówiłam to już pewnie wielokrotnie, ale jeśli coś jest w stanie zmienić moje myśli, przenieść mnie w inną rzeczywistość, pochłonąć, zaangażować, to odbieram to jako wartość. Ta książka zdecydowanie ma tę właściwość. Przede mną jeszcze dwa tomy!