Do MOKO trafiam w niedzielne popołudnie. Mam już na swoim koncie średnio udany obiad tego dnia. Przychodzę tu więc z nastawieniem. Na wejściu mówię „poproszę o coś dobrego słodkiego, bo zjadłam właśnie nie za dobry obiad”. Siadam i czekam na moja nagrodę tego dnia.
MOKO to maleńka kawiarenka na Mokotowie otwarta na początku lutego. W ciągu kilkunastu zaledwie dni zdobyła spore grono fanów na Facebooku i wzbudziła równie spore zainteresowanie. Moim zdaniem, jest głód kawiarni na Mokotowie, spokojnie więc mogą się otwierać kolejne. MOKO ma dwa hokery przy ladzie barowej i jedną ławę z dwoma stoliczkami pod oknem. Może w sumie mieści się tu na siedząco z osiem osób.
MOKO to pomalowane na biało ściany, szara wygodna ława pod oknem, dwa niskie stoliki kawowe zrobione ze skrzynek i ciemnego szkła, dwa stołki barowe. Nad wieszakiem na kurtki widnieje neon w kształcie wieszaka. Jest jeszcze oczywiście tablica z wypisanym menu kawowym i słodkim. No i jest przecudnej urody stara zachowana oryginalna posadzka. Są też stare klasyczne drzwi wejściowe. To wszystko.
Ponieważ dla wszystkich jest już oczywiste, że MOKO jest zbyt fajne na kilkanaście metrów zajmowanej powierzchni, goście się tym średnio przejmują. Jest zima, ale nie przeszkadza to nikomu zamawiać kawy, wychodzić z nią na zewnątrz i pić w temperaturze minus trzy. Ta mała kawiarenka ma jeszcze jedną niesamowitą cechę wynikającą ze swojego rozmiaru. Wchodząc tu, jesteście natychmiast zaprzyjaźnieni z wszystkimi innymi, którzy już są wewnątrz. Zatem ci, którzy siedzą na wyższych stołkach tyłem do Was, przeproszą Was za to, że siedzą do Was tyłem. Rozmowa natomiast będzie się odbywała w gronie wszystkich osób obecnych w środku, łącznie z właścicielami. Od czasu do czasu dołączą ci, którzy raczą się kawą na zewnątrz. Niesamowicie klimatyczne miejsce.
Zjadam Croissanta z dżemem brzoskwiniowym (7zł) i wypijam Herbatę Earl Grey (6zł). Croissant jest świeży i pachnący, bardzo maślany i bardzo duży. Dżem intensywnie brzoskwiniowy. Herbata jest prawdziwa, sypana, podana w filiżance z zaparzaczem. Bardzo to przyjemny deser.
Pierwsze wrażenia z MOKO są więc bardzo pozytywne. Miejsce czaruje swoim charakterem. Obawiam się tłumów w krótkim czasie. A jak tylko zrobi się cieplej kolejek i gromady fanów tłoczących się na zewnątrz, bo w środku po prostu, najzwyczajniej nie będzie miejsca. MOKO, trzymam za Was kciuki!
MOKO, ul. Malczewskiego 6, Warszawa
Więcej zdjęć MOKO znajdziecie na fanpage’u Frobloga.