Niezwykłe kino. Klimatyczne, cudownie wrażliwe. Zupełnie nie-amerykańskie. Drżę na myśl o tym, że Hollywood szykuje remake. Nawet jeśli rolę sparaliżowanego zagra Colin Firth. „Nietykalni” to kino o ważnych i ciężkich tematach, pokazanych w sposób ciepły, wrażliwy i bardzo zabawny.
Historia jest prawdziwa, oparta na faktach. Sparaliżowany milioner zatrudnia na swojego opiekuna osobę, która pozornie kompletnie się do tego nie nadaje. Nie ma doświadczenia, referencji, nie wykazuje nawet szczególnego powołania, ma za sobą wiele problematycznych historii, łącznie z odsiadką w więzieniu. Zgłasza się do tej pracy wyłącznie po to, by dostać pieczątkę o kolejnym miejscu, gdzie nie został przyjęty. Taką, która później umożliwi mu otrzymanie zasiłku dla bezrobotnych. Jednak sprawy toczą się inaczej, zostaje zatrudniony jako opiekunem milionera, a z relacji tej – jak się okazuje – obydwaj bohaterzy czerpią niezwykłą radość.
Mamy do czynienia z dwójką świetnych francuskich aktorów. Francois Cluzet w roli milionera i Omar Sy roli opiekuna są wybitni. Trudno nawet powiedzieć, który lepszy. Cluzet gra wyłącznie twarzą, ale jak gra! Jego uśmiech rozświetla cały ekran. Omar Sy jest cały swoją postacią. On po prostu jest chłopakiem z przeszłością, wielkim ciemnoskórym chłopakiem z przedmieścia Paryża. Nie widziałam go nigdy w innej roli, zagrał tak, że nie wyobrażam sobie, że mógłby być inny.
Warto wspomnieć o muzyce. Film jest nią wypełniony. Piękny kontrast pomiędzy klasycznym, eleganckim, dystyngowanym światem milionera, któremu towarzyszy Bach, Berlioz, Vivaldi. Ten ostatni znany zresztą opiekunowi z melodyjki towarzyszącej oczekiwaniu na połączenie z urzędem zatrudnienia. Jego świat to pełna improwizacja i mocna energia – w tej roli Earth Wind and Fire. Świetne zestawienie. W sprawie muzyki dodam jeszcze, że scena w operze, kiedy nieobeznany z klasyką opiekun po raz pierwszy ogląda śpiewające drzewa … jest zdecydowanie najśmieszniejszą sceną kina ostatnich miesięcy. Genialne.
Film ogląda się znakomicie. Wychodząc z kina już się za nim tęskni. Każdy z bohaterów ma problemy, dość ogromne, wiele osób byłaby na ich miejscu kompletnie przygnębiona, poddałaby się, zniechęciła, oni natomiast prezentują ogromną, nieograniczoną radość życia. Ten film to hymn na cześć życia, jakiekolwiek by ono nie było. Życie, o którym wiele osób powiedziałoby „co to za życie”, a jednak jak się okazuje można znaleźć coś, co sprawi radość, co dostarczy emocji, co spowoduje, że będzie się po prostu chciało żyć. Do zapamiętania za każdym razem kiedy jesteśmy przygnębieni z naprawdę błahych powodów. Gorąco polecam.
W skali od 1 do 10 daję 9