W tej małej knajpce na Powiślu byłam już kiedyś na lunchu, zachwyciła mnie prostotą i prawdą domowej kuchni. Dlatego z ogromną radością przyjęłam wiadomość, że w O obrotach ciał niebieskich zainaugurowano weekendowe śniadania. W pierwszy weekend nie dotarłam, w drugi zauważyłam, że pod wpływem opinii na Facebooku, godziny śniadania zostały wydłużone do 14tej. Lubię, kiedy właściciele knajpek biorą pod uwagę opinię swoich klientów.
W pełni słońca, w przepiękny sobotni dzień wybrałam się zatem na Powiśle, by sprawdzić jak sobie radzą Obroty w klimatach śniadaniowych. Na starcie bardzo pozytywne zaskoczenie: śniadanie kosztuje 18zł i w tę cenę wliczone są również zimne i ciepłe napoje. To istotna różnica w stosunku do innych śniadań „all you can eat”, z jakimi miałam ostatnio do czynienia.
Rzucam się na pyszne świeże pieczywo, świetne sery – szczególnie żółty z ostrą papryką, są jeszcze wędliny, jajka, pomidory, ogórki, sałatki, ciasta i owoce. Są też dwie świetne pasty do pieczywa – pierwsza na bazie suszonych pomidorów, druga ze zmiksowaną cukinią, oliwką i pietruszką. Obydwie świetne, ale ta druga to hit. Standardowo zapełniam talerz dwukrotnie.
I właśnie wtedy, kiedy już mi się wydawało, że się najadłam, nadeszły świeże, ciepłe, słodkie rogaliki. Są z różnym nadzieniem, ja oczywiście wybieram czekoladowe. Zjadam dwa pyszne, pachnące, jeszcze ciepłe, wypijam kawę. Siedzę przy stoliku i mruczę z zadowolenia. To dopiero jest początek dnia. Coraz poważniej zastanawiam się nad przeprowadzką na Powiśle. Miałabym tak blisko…
O obrotach ciał niebieskich, ul. Leszczyńska 4, Warszawa
Po więcej zdjęć zapraszam standardowo na fanpage Frobloga na Facebooku.