Papalina to teoretycznie nowa chorwacka restauracja i winiarnia na Ursynowie. Teoretycznie, bo w tym samym miejscu był wcześniej Cevap z kuchnią chorwacko-bośniacką, a menu obydwu tych miejsc jest bardzo podobne. Cevap i Papalina mają także tego samego właściciela. Nie wiem więc, skąd więc pomysł na zmianę nazwy. Być może coś się będzie zmieniało w przyszłości i miejsca zamierzają podążać w inną stronę.
Papalina niestety nie oznacza po chorwacku „jedzonka” jak to sobie wyobrażałam, słowo to oznacza szprota. Mała rybka przewija się również przez logotyp miejsca. Wystrój jest niezwykle prosty, stoły i krzesła z ciemnego drewna. Białe obrusy, flaga Chorwacji na jednej ścianie, a na innych zdjęcia z Chorwacji. Mały miejski ogródek w lecie.
Zaczynam od dania, które poleca nam pani kelnerka, swoją drogą o pochodzeniu z Czarnogóry. Pieczona papryka faszerowana serem serwowana na rukoli z oliwą czosnkową (16zł).To jest danie, dzięki któremu pobiegłam do sklepu następnego dnia, kupiłam paprykę i fetę i próbowałam je powtórzyć. Oczywiście nie wyszło mi w nawet 10 procentach tak genialne jak w Papalinie. Ten smak zachowam sobie w pamięci i już każdą pieczoną paprykę będę odnosić do niego. Chce się tu wracać tylko po to, żeby kosztować tych papryk. Są świetne.
Na danie główne wybieram Grillowany duży kawałek mielonej wołowiny nadziewany owczym serem, podsuszaną polędwicą wołową i suszonymi pomidorami serwowany w chrupiącej lepinji i pastą ajvar (24zł). I kto by się spodziewał, że za tak skomplikowaną nazwą czaić się będzie burger. Owszem, wołowina dość dobra, choć nadzienie nie było wystarczająco wyeksponowane. Świetny jest ajwar jako dodatek, ale ajwar jest zawsze dobry, to nie zasługa restauracji. Ogólnie to danie jest dość dobre, ale po tak fantastycznym starterze, spodziewałam się znacznie więcej.
Wieczorowi towarzyszyło chorwackie wino. Wybraliśmy jak zwykle białe, choć wołowina krzyczała o czerwień. Grasevina Mitrovac (95zł/butelka). Ech, jakież to jest dobre wino. Pokazuje charakter już na początku, na końcu pozostawia nutę lekkiej goryczy. Bardzo mnie cieszy, że tak nietypowe kierunki winne jak Chorwacja znajdują u nas coraz więcej dystrybutorów. Wino warte polecenia.
Kończymy deserem – prostym zwykłym Pucharem lodowym (12zł), bo jakoś nic innego nas nie przekonuje. Proszę bez bitej śmietany i bez lodów owocowych, taki zestaw dostaję. Przyzwoite lody, intensywne w smaku, bez oszukiwania, ale i bez wzlotów.
Papalina to dobre miejsce. Z pewnością są w tej karcie bardzo mocne punkty. Oczywiście, mamy tu do czynienia z kuchnią bałkańską, nie oczekujmy wyrafinowanych zestawień, a raczej prostoty i pysznych smaków podstawowych. Dla mnie przystawka była właśnie takim popisem maestrii w prostym daniu. Może jeszcze kiedyś wrócę i poszukam tego samego w daniach głównych.
Papalina, Al. KEN 53, Warszawa
Po więcej zdjęć z Papaliny zapraszam na fanpage Frobloga na Facebooku.