Mokotów, Restauracje, Włoska
Skomentuj

Pasta i Basta

Zupełnie przypadkiem i praktycznie bez żadnego planu znalazłam się w ten piątkowy wieczór w bardzo uroczym miejscu. Pasta i Basta. Słyszałam tę nazwę z 1000 razy, ale nigdy tu nie byłam.

Bardzo lubię takie miejsca na Mokotowie. Goście to w większości osoby mieszkające w okolicy kilku najbliższych ulic. Sporo z nich się zna, przynajmniej z widzenia. Wprowadza to znakomitą atmosferę, lekko rodzinną, ale bez przesady. Jest piątek, więc wszystkie stoliki pełne. Mnóstwo ludzi, dość przyjemny gwar popularnego miejsca.

Wybieram tylko jedno danie, jestem już po małych przekąskach gdzie indziej. Kelner poleca Pastę z owocami morza. Bardzo dobry wybór. Małże i kalmary, ale prawdziwe, nie żadne mrożone. Nie ma w tym daniu oszukiwania, jest szczera prawda, a do niej pomidorki koktajlowe i solidna dawka czosnku. Dobrze przyprawione danie jest w sam raz dla mnie. Żałuję, że nie mogę zjeść go w całości.

Tej kolacji towarzyszy Gewurztraminer Matra Huznar. Pysznewino, „aromatyczne, delikatne i harmonijne” – jak głosi tutejszy opis i w pełni się z nim zgadzam. Jest to ten z Gewurztraminerów, który idealnie łapie balans pomiędzy słodyczą a kwasowością. Bardzo lubię takie wina.

W Pasta i Basta podoba mi się to, że pomimo ogólnie panującego zaprzyjaźnienia, serwowane dania są na bardzo dobrym poziomie, a kelnerzy nie wykorzystują sympatycznej atmosfery do zaniedbywania swoich obowiązków. Wszystko po prostu bardzo dobrze działa. Mam niedosyt. Żałuję, że nie przetestowałam tej kuchni na więcej sposobów, ale cóż, będzie okazja, żeby wrócić tu na kolejne jej odsłony niż dziś.

Pasta i Basta, ul. Odolańska 5, Warszawa

Po więcej zdjęć Pasta i Basta zapraszam na Stronę Frobloga na Facebooku.