Wczorajsze śniadanie zjadłam na Nowym Świecie. W miejscu, które choć otwarte dopiero od czerwca tego roku, ma już sporą grupkę fanów. Pierwsza część dnia była raczej deszczowa, ale śniadanie solidnie mnie rozchmurzyło.
Petit Appetit to klasyczna francuska boulangerie, czyli piekarnio-kawiarnia. W dość przestronnym miejscu główną rolę grają centralnie ustawiony stół i spory bar z ladami, gdzie wystawiona jest oferta. W drugim, znacznie mniejszym pomieszczeniu jest zaledwie kilka stolików, ale za to przez szybę widoczna jest praca piekarni.
Tego późnego poranka jestem wyjątkowo głodna, mój appetit wcale nie jest petit 🙂 Zaczynam więc śniadanie od Sandwicha z rostbefem (14zł). Bardzo jest dobry. Oczywiście świeże pieczywo, różowy rostbef, ogórki konserwowe i bardzo dobry musztardowy sos z ziarenkami gorczycy. Fajna kanapka.
Nie mam jednak dosyć, dlatego zamawiam też Tartę z kozim serem i cukinią (12zł). Dnie jest chyba bardziej lunchowe niż śniadaniowe, niech więc będzie, że urządziłam sobie w Petit Appetit brunch – czyli śniadanie i lunch w jednym. Pora zresztą znacznie bardziej była lunchowa niż śniadaniowa. Tarta pyszna. Cukinia świetnie wyeksponowana, ser kozi też nie znika w tle. Wszystko bardzo soczyste i świeże. Po tym daniu jestem już najedzona.
Oczywiście nie byłoby śniadania, bez kawy. Tym razem pada na Latte (12zł). Kawa, pomimo dużej ilości mleka, budzi nawet moją ciężką tego poranka głowę. Po takim śniadaniu jestem już gotowa do dalszych działań.
Można sobie dyskutować, ile jeszcze boulangeries jest potrzebnych w naszym mieście. Czas temu, odwiedzając jedną z nich na Wilanowie, postulowałam, żeby każda dzielnica miała swoją. Niedawno na Warsaw Foodie, w naszym cyklu 5 miejsc na, polecałyśmy właśnie boulangerie, zajrzyjcie. Mnie bardzo cieszy, że takich miejsc jest coraz więcej, dobrego pieczywa i solidnego śniadania nigdy dosyć.
Petit Appetit, Nowy Świat 27, Warszawa
Po więcej zdjęć Petit Apetit zapraszam jak zwykle na fanpage Frobloga na Facebooku.