Kultura
Skomentuj

Połów szczęścia w Jemenie

Naprawdę nie wiem, dlaczego ostatnio nie ma na co pójść do kina. Nie rozumiem, dlaczego zafundowano nam piekielny maraton znakomitych filmów w okolicy Oscarów, zmuszający do oglądania dwóch-trzech filmów w każdy weekend, żeby zdążyć przed zdjęciem ich z ekranów. Teraz natomiast w kinach można obejrzeć prawie wyłącznie sci-fi. Na tym tle „Połów szczęścia w Jemenie” lśni niczym kamień szlachetny. Choć oczywiście zdaję sobie doskonale sprawę z tego, że to raczej efekt w stylu „na bezrybiu i rak ryba”.

Fabuła jest nierealna sama z siebie. Pewien szalony szejk ma marzenie. Chce móc wędkować w Jemenie. Szczególnie interesuje go łowienie tam łososi. Fakt, że ma do czynienia z klimatami pustynnymi i brakiem wody, nie mówiąc już o rybach, zbytnio go nie przejmuje. Ponieważ ma pieniądze i pomysł, wynajmuje firmę do prowadzenia swoich interesów w Wielkiej Brytanii. Firmę tę reprezentuje pewna młoda i atrakcyjna menedżer (Emily Blunt), która pomysł szejka kieruje do naukowca (Ewan McGregor) zajmującego się łososiami. Naukowiec z początku uważa to za kiepski żart, ale kiedy w cały temat angażuje się rzeczniczka rządu (Kristin Scott Thomas) ratująca wizerunek premiera, sprawy zaczynają zmieniać bieg.

Oczywiście całość jest sentymentalną bajką z przewidywalnym morałem, ale nie pozbawioną uroku. Dość dobre dialogi i role zbudowane przez głównych bohaterów ratują ten film przed strasznym banałem. Świetna jest szczególnie Kristin Scott Thomas. Być może z powodu moich osobistych zawodowych doświadczeń, jej rola PRowca wydaje mi się szczególnie zabawna. McGregor jest cudnie nieporadny i mam wrażenie, że trochę walczy tą rolą z wizerunkiem kinowego amanta. Natomiast Emily Blunt uwielbiam od czasu „Diabeł ubiera się u Prady” trudno mi więc być obiektywną w jej przypadku. Po prostu ją bardzo lubię.

Jest więc romantycznie, jest przewidywalnie, jest bajecznie. Zakończenie jest przewidywalne od samego początku. Natomiast inteligentny humor i niezłe role pozwalają temu filmowi się obronić. Szczególnie świetnie broni się, kiedy w salach równoległych, jako alternatywa kinowej rozrywki, lecą „Seksualni, niebezpieczni”, „Ghost Rider 2” i „Battleship: Bitwa o Ziemię”. Z góry przepraszam wszystkich fanów sci-fi.

W skali od 1 do 10 daję 6