Bardzo lubię zjeść indyjską kuchnię od czasu do czasu. Kiedy bywam w Londynie, lubię się zagłębić w jakieś (relatywnie) małe uliczki i zjeść curry w miejscu najbardziej pełnym Anglików po pracy. Zazdroszczę im tego zagłębia indyjskiej kuchni. Co oferuje w tym zakresie Warszawa? Jest różnie, bardzo różnie. Czasami lepiej czasami gorzej. Ostatnio dowiedziałam się o nowej odsłonie India Curry na Żurawiej – Rain by India Curry. Pobiegłam więc sprawdzać, jak się rzeczy mają.
Od czasu mojej ostatniej wizyty w India Curry zmieniło się tu całkiem sporo. Po pierwsze zaszły zmiany właścicielskie, do poprzedniego właściciela dołączył nowy wspólnik. Wcześniej miał m.in. restaurację Sense na Nowym Świecie. Nie wiem, czy za sprawą nowego właściciela, ale w restauracji czuć zdecydowany powiew świeżości. Wprowadzono cocktail bar z przyzwoitą kartą drinków, wnętrze odnowiono i podniesiono jego standard, zmieniła się też karta. Poza indyjską klasyką znajdziemy w niej także propozycje z kategorii fusion.
Zaczynam od takiej pozycji właśnie, w karcie znajduje się pod hasłem Zakręcone. Chrupiące krewetki Papdi, z Papadum oraz sałatką z mango i ogórka (28zł). Pozycja polecona przez pana kelnera, ale rzuciła mi się w oczy nawet po pierwszym przejrzeniu karty. Świetna wariacja na tematy indyjskie! Pokruszony Papadum połączony z pokrojonymi w paski mango i ogórkiem to znakomita podstawa dla pikantnych krewetek w panierce Papdi. Do tego serwowane są dwa sosy – klasyczny miętowy i słodkawo-ostry red cherry. Świetna przystawka, cokolwiek nastąpi później, jestem już pod wrażeniem łatwości z jaką czerpie się tu z Indii i zestawia je z całym światem.
Na danie główne, ponownie po poleceniu kelnera, wybieram Goan Fish Curry (30zł) – przysmak z regionu Goa, ryba w sosie kokosowym. Dobieram do niej indyjski placek Naan i Smażoną okrę (16zł). Ryba jest fantastyczna. Mięciuteńka w niezwykle aromatycznym gęstym sosie na bazie mleka kokosowego, pomidorów, z imbirem, kolendrą i odrobiną chilli. To zdecydowanie bardziej klasyczne indyjskie smaki niż przystawka, ale dopracowane, dosmaczone, intensywne. Smażona okra niestety nie jest dobrym pomysłem, to chipsy, w których najbardziej wyczuwalnym smakiem jest smak smażeniny. Nieudany wybór okry z łatwością rekompensuje mi natomiast pyszny klasyczny Naan, wyłącznie z masłem. Danie główne to ponownie strzał w dziesiątkę.
Desery w indyjskich restauracjach zwykle omijam, ale tym razem mój wzrok pada na Bananowo-miętowe Samosy (17zł) z sosem czekoladowym i lodami czekoladowymi. Czekoladowe samosy to oczywiście nie jest odkrycie tutejszego szefa kuchni, ale doceniam je w menu, w Warszawie nie znajdziecie ich bodajże nigdzie indziej. Przewiązane liściem bananowca klasyczne samosy indyjskie z dobrym nadzieniem z czekolady i mięty, choć mięta nie wybija się w tym zestawie. Ten bardzo fajny deser psuje niestety lekko gotowiec-sos czekoladowy z butelki, wolałabym tu prawdziwą rozpuszczoną czekoladę. Nie czepiam się jednak, ten deser to i tak o wiele więcej niż się spodziewałam.
Rain by India Curry przyjemnie mnie zaskakuje. Zdecydowanie czuć tu nowy powiew, ta zmiana, ten rebranding to nie tylko próba reinkarnacji, to naprawdę nowe życie India Curry. Doceniam zabawy z kuchnią indyjską i odrobinę kreatywności, która choć nie odbiera temu miejscu charakteru Indii, to jednak pozwala cieszyć się nowoczesnym ujęciem tej niesamowicie bogatej kuchni. Słowa pochwały należą się też obsłudze. Obsługujący mnie kelner naprawdę doradził mi znakomite dania, okrę wybrałam sama, nie trzeba było. Polecam Wam Rain by India Curry zarówno jeśli macie ochotę na klasykę, która z karty nie zniknęła, jak i na nowoczesność, którą miło powitać w naszym mieście.
Rain by India Curry, ul. Żurawia 22, Warszawa
Po więcej zdjęć Rain by India Curry zapraszam na fanpage Frobloga.