Międzynarodowa, Restauracje, Śródmieście, Słynni restauratorzy
Skomentuj

Restauracja Bezgraniczna

Dużo się ostatnio mówi o tym miejscu. Z jednej strony jest dość mocno promowane, z drugiej – sporo moich znajomych już tam było i ma dobre zdanie. Promocja, również na Facebooku, zdecydowanie się opłaciła. W sobotni wieczór, w restauracji jest pełno. Tak bardzo pełno, że dla gości przychodzących „z ulicy”, czyli bez wcześniejszej rezerwacji, nie ma miejsca. Na szczęście my rezerwujemy stolik zawsze, nawet wtedy kiedy jesteśmy jedynymi gośćmi 🙂

W Bezgraniczniej jest atrakcyjnie. Wystrój mocno podróżniczy. Miejsce założone jest w miejscu po restauracji Mirador. Dobrze, bo o niej nie mieliśmy dobrego zdania. Bezgraniczną firmuje młode pokolenie – córka rodu Kręglickich. Czyli z jednej strony wszystko pozostaje w rodzinie, a z drugiej, jednak można tę rodzinną markę odmłodzić. Odmłodzenie widać na każdym kroku – Bezgraniczna praktycznie nie ma strony www, całość informacji na Facebooku, na sali siedzą ludzie w wieku mocno studenckim, ceny są o wiele niższe niż w innych restauracjach Kręglickich … no ale jakość niestety też.

Zaczynamy od uzgadniania tego, co w ogóle można zjeść. Bo choć menu wydrukowane jest na kiepskiej drukarce, a smugi tuszu rozmazały wiersze, choć więc jest wybitnie wersją prowizoryczną, nawet z niej, nie wszystkiej pozycje są dostępne. Nie rozumiem, muszę przyznać – czy to jest problem wydrukować takie menu, żeby wszystko było? Naprawdę mówimy o 3 stronach z drukarki spiętych zszywaczem. No ale dobrze, nie ma kalmarów, które były mi polecane, nie ma też kilku innych rzeczy.

Ostatecznie zaczynam od ceviche. Ceviche (Peru/Ekwador) Napis głosi „Wprawdzie jeszcze nie było wojny o to skąd się wywodzi to danie, ale konflikt między Peru i Ekwadorem wciąż narasta… Rybne czy krewetkowe?  Jedzone widelcem czy łyżką? My kosztowałyśmy go również w Meksyku i Brazylii. Zapytaj kelnera, w jakiej wersji dziś je oferujemy.” Po tym cudnym wstępie dostaję sałatkę z pomidorów, awokado, czerwonej cebuli, z małymi kawałkami marynowanej w cytrynie ryby. Dobre, ale nie padłam z wrażenia. Pamiętam natomiast, że ceviche jadłam już kiedyś w Michel’s Brasserie i tam z wrażenia padłam.

Na drugie, ze względu na brak kalmarów, wybieram rybę Barramundi. Dobrze zgrillowana ryba z kawałkami czosnku, do tego sałatka z rucoli i pomidorków cherry. Przyzwoite. Uwagę moją przyciągają jednak przepięknej urody frytki ze słodkich ziemniaków, które lądują na talerzu mojego kolegi. Podjadam jedną i już wiem, że mój wybór był gorszy.

Nic jednak straconego. Ponieważ nie ma też deseru, który właśnie sobie wybrałam z bardzo – co tu dużo mówić – krótkiej listy deserów, wkurzona zamawiam na deser … a co tam, raz się żyje – frytki ze słodkich ziemniaków. Bardzo dobre.

Bardzo dobre są też ceny. Naprawdę jest to jedno z lepszych miejsc pod względem cenowym w Warszawie. Szkoda, że właścicielki nie zwracają uwagi na dostępność wszystkich dań i win z karty. Byłby to hit absolutny. Tymczasem jest to kolejne miejsce, które nie wytrzymuje wzmożonej popularności. Jak się okazuje sukces wcale nie jest łatwy do wytrzymania.

Restauracja Bezgraniczna, ul. Grzybowska 2, Warszawa