Hiszpańska, Restauracje, Śródmieście
Skomentuj

Restauracja Espania to tu

Espania to tu odwiedziłam z głębokim przekonaniem, że Warszawa nie ma jakoś szczęścia do bardzo dobrych hiszpańskich restauracji. Od czasów, kiedy zamknięto Casa Waldemar, która w moim przekonaniu wybijała się istotnie ponad inne miejsca serwujące iberyjskie specjały, od tego czasu żadna z restauracji nie spowodowała mojego zachwytu. Odwiedzałam już czas temu Casa To tu, ale ponieważ recenzje Espanii były coraz bardziej pozytywne, pora była najwyższa, by jakimś letnim popołudniem zawitać na ul. Gałczyńskiego.

Świetne miejsce na upał. Jeśli jest gorąco, można sobie siedzieć w ogródku, a kamienica osłania przed słońcem. Białe wytrawne dobrze schłodzone wino dotrzyma z pewnością kroku temu klimatowi i wszystko mogłoby być cudnie, gdyby tylko … no właśnie.

Zaczęłam od zupy. Klasyczne iberyjskie gazpacho. Serwują w dużych głębokich talerzach z dodatkami w postaci pokrojonej papryki, ogórka, pomidora i grzanek na talerzu obok. Po wymieszaniu całość jest przyzwoita. Nawet trochę piecze, być może to chilli. Ale kelner nie potrafi odpowiedzieć na pytanie z czego jest robione to gazpacho a i zapewnienia, że nie było zabielane (choć jasny kolor mocno to sugerował) nie przekonały mnie w 100%. Kiedy się jest na diecie, takie rzeczy mają znaczenie. Kelner może tego oczywiście nie wiedzieć, ale może też o to spytać. Może, ale nie musi. Kelner Espanii wraca i mówi równie nieprzekonująco powtarzając właściwie to, co już poprzednio powiedział.

Na drugie wzięłam okonia morskiego podanego w całości na konfiturze z papryki i pomidorów. Każdy ma pewnie inną definicję konfitury, ale żeby to były pokrojone w plasterki pomidory, tego jeszcze nie słyszałam. Papryka – też w kawałkach – była odpowiednio spreparowana i smak miała naprawdę interesujący. Do okonia podano też chipsy czy też talarki ziemniaczane. Nie wiem w sumie po co, bo zepsuły tylko efekt końcowy swoim brakiem smaku i jakiegokolwiek wyrazu.

Pozostało zachwycić się deserem, choć na diecie nie jest to zbyt realne. Przyszły sorbety. Pyszne. Cztery smaki z dodatkiem liści mięty i małą anyżową wisienką. Ale sorbety to trochę za mało, żeby zachwyt pozostał na dłużej.

Kuchnia w Espanii jest co najwyżej przyzwoita. Nie zachwyca, nie kładzie na kolana, nie pozostaje niezapomniana na długie wieczory, nic z tych rzeczy. Przyzwoita klasa średnia. Szkoda. Wychodziłam więc z Espania to tu z głębokim przekonaniem, że Warszawa nie ma jakoś szczęścia do bardzo dobrych hiszpańskich restauracji. A to w sumie tak, jakbym w ogóle tam nie była …

Espania to tu, Nowy Świat 54/56 (wejście od ul. Gałczyńskiego), Warszawa