Restauracje, Śródmieście, Włoska
Skomentuj

Restauracja La Boheme

Do La Boheme wybierałam się „z pewną taką nieśmiałością”. Restauracja usytuowana jest w budynku Teatru Wielkiego, co daje jej duży poziom nobliwości już na starcie. Kilka razy przechodząc obok niej, obserwowałam wnętrza – raczej puste i wyjątkowo eleganckie. Nie zachęcały też recenzje internautów na portalach. Zarzucano jej bardzo wysokie ceny, nie do końca kompetentną obsługę i gości mocno burżuazyjnych, wręcz snobistycznych. La Boheme nie miała więc łatwej pozycji startowej.

Wnętrze faktycznie jest bardzo eleganckie, nie ma tam niczego przytulnego, jest dość dużo złota, eleganckie drewniane krzesła, klasyczne białe obrusy. Z założenia nie ma być przytulnie i nie jest, jest wytwornie. Na środku stoi elegancki czarny fortepian, ale niestety nikt na nim nie gra. I jeszcze jedno „niestety” – jest pusto. Jeśli w sobotę wieczorem, do restauracji w tej okolicy, przychodzą może 4 osoby, to coś jest nie tak. Moim zdaniem, minęła moda na La Boheme. W końcu istnieje już od kilka ładnych lat, a średni cykl życia restauracji w Warszawie to maksymalnie kilkanaście miesięcy. Poza tym, ma sporą konkurencję w okolicy, np. w postaci absolutnej – moim zdaniem – doskonałości, Bistro de Paris Michela Morana.

Zaczęłam od Kremowej zupy z Szampana w trzech kolorach z łososiem. Trzy kolory to kolor zupy, kolor łososia i kolor koperku 😉 Innych trzech się nie doszukałam, ale zupa była bardzo dobra, miała ciekawy szampański posmak, a solidny kawałek łososia dodawał jej niewątpliwie charakteru.

Na drugie zjadłam doradę z trawą cytrynową w płaszczu pora z grilowanymi małżami świętego Jakuba na ratatui. Bardzo dobre lekkie danie. Smak trawy cytrynowej wyraźnie wyczuwalny, ryba dobrze przyprawiona, dodatek ryżu i warzywnego ratatui świetnie się komponuje. No i przegrzebki … nigdy nie jestem obiektywna, kiedy w grę wchodzą właśnie one. Świetne drugie danie, nie przekombinowane, dobrze zestawione.
Na deser, klasycznie, francuski Creme Brulee. Bardzo dobry, choć można byłoby się przyczepić do grubości wierzchniej skorupki, ale to naprawdę czepianie się.  

Do kolacji chcieliśmy wypić australijskiego shiraza, niestety nie było. Kelner najpierw przyniósł Cabernet Sauvinion, po naszych protestach wrócił informując, że shiraza nie ma. Polecił nam włoską Valpolicellę. Trochę to polecenie dyskusyjne, bo zdecydowanie celowaliśmy w Nowy Świat, ale postanowiliśmy kelnerowi zaufać i nie zawiedliśmy się.

Obsługę wystawialiśmy zresztą na próbę kilkakrotnie. A to właśnie przy wyborze wina, a to zagadując w tematach różnych delikatnie, a to wreszcie pytając o nazwę maleńkiego owocu dodanego do deseru – Fisalis. I obsługa w większości się spisała. Opinie internautów należy więc zignorować.

Podsumowując, mogę powiedzieć, że choć bohema to określenie artystów, żyjących według własnych zasad, często z pominięciem konwenansów, łamania zasad w La Boheme nie ma, mogę ją śmiało polecić.  Jest to, co w przyzwoitej restauracji być powinno – całkiem dobra kuchnia, ładne wnętrze i miła, dość profesjonalna obsługa. 8 z 10 gwiazdek.

La Boheme, Plac Teatralny 1, Warszawa