Są takie miejsca, które trzeba sobie zostawić na specjalne okazje. Powody są różne, ale w moim przekonaniu dzieje się tak głównie dlatego, że nie wolno sobie „ucodziennić” tych niewielu miejsc trącących geniuszem. Oczywiście problem pojawia się już na starcie – jak orzec, że szef kuchni jest geniuszem nie kosztując wcześniej nigdy jego kuchni? Jest i drugi problem, jak omijać miejsca, o których wiadomo, że powalają na kolana, które się poznało i z których smaki śnią nam się po nocach.
O restauracji La Rotisserie w hotelu Le Regina krąży opinia: szef kuchni to geniusz. Paweł Oszczyk zaskoczył ponoć już niejedno wymagające podniebienie, również znawców kuchni i krytyków kulinarnych. Niedawno tzw. drugie pokolenie czyli młodzi kucharze La Rotisserie wygrali prestiżowy konkurs kulinarny L’Art de la cuisine Martell. Po takim informacjach wstępnych, należy założyć, że dania, które pojawią się na stole, będą zjawiskowe.
Zaczynamy od oceny obsługi – kelner bardzo miły, niezwykle elastyczny. Proponuje dania z menu lunchowego, choć pora już mocno wieczorna, sugeruje, że jeśli jest coś poza kartą na co mielibyśmy ochotę, zaprasza. Nie śmiemy wychodzić poza kartę, choć czytanie jej nie należy do łatwych. Przy co drugim daniu pojawiają się nasze znaki zapytania – głównie o słownictwo.
Na starcie zachwycam się znakomitym pieczywem i oliwą z tymiankiem i wyborny balsamico. O takim occie balsamicznym można tylko marzyć szukając go na półkach sklepowych. Zaczynam od rilettes z kraba. To drobno posiekany krab serwowany na okrągłym kawałku pieczywa. Pojawia się danie i jest … bardzo dobre. Niezwykle delikatne. Z odrobiną śmietanki dookoła. Mocno przypomina mi łagodną wersję sosu tatarskiego z dzieciństwa. Każdy ma swoje odwołania.
Na drugie wkracza ryba. Dorada z tatarem z pomidorów. Ponownie delikatna, wybornie dobrana, pomidory nadają jej charakteru. Do tego łagodny sos. Ponownie – bardzo dobre.
Tego wieczoru towarzyszył nam znakomity Malbec z Argentyny. Luigi Bosca Reserva 2005. „Urzekające i bardzo argentyńskie! Właśnie takie, jaki Malbec powinien być!” Jeśli będziecie mieli kiedyś okazję – bardzo polecam.
Na deser jeszcze Moelleux czekoladowe z sorbetem z miechunki. (to słynny fisalis, physalis, nazwijcie go jak chcecie, w La Rotisserie nazywają go miechunką). Pyszny czekoladowy rulonik z sosem kawowym w środku i gałką sorbetu o smaku fisalisowym obok. I deser wreszcie był wybitny.
Powiem tak – może spodziewałam się zbyt wiele. Być może moja wcześniejsza wiedza na temat tej restauracji, opinie znanych mi osób, którym kulinarnie ufam, a być może ceny (naprawdę oszałamiająco wysokie), powodowały, że moje oczekiwania były bardzo wygórowane. Tych oczekiwań La Rotisserie nie spełniło, ale jest to bardzo dobra kuchnia, eksperymentatorska, interesująca, inna niż wszystkie inne. Mnie nie powaliła. Być może Wam się uda. Jeśli tak, odezwijcie się w komentarzach, ja chyba już tam się nie pojawię.
La Rotisserie, hotel Le Regina, ul. Kościelna 12, Warszawa