Mokotów, Portugalska, Restauracje, Wine bar
Skomentuj

Restauracja Portucale

Od dawna uważam, że kuchnia iberyjska są w Warszawie niedoreprezentowane. Od czasu zamknięcia słynnej hiszpańskiej Casa Valdemar, nie ma miejsca, które równie dobrze karmiłoby w tym stylu. Przyszła pora na sprawdzenie portugalskiej restauracji Portucale, która niedawno zmieniła swoją lokalizację na bardzo bliskie okolice Warszawianki.

Zaczęliśmy od drobnych przystawek. Rolinhos de queijo feta e espinafres czyli Trójkątne zawijaki z ciasta filo, nadziewane szpinakiem i serem feta, serwowane ze słodko-pikantnym sosem chili oraz Sardinhas frescas enroladas em massa folhada czyli po prostu Smażone świeże sardynki zawinięte w ciasto filo. Obydwie przystawki znakomite. Sardynki to proste danie, bardzo dobre, bez zbędnego wymyślania, natomiast zawijaki z ciasta filo są świetną kombinacją, pysznie wykonaną. Ciasto filo to w ogóle znakomity pomysł, jeśli potrafi się je dobrze zrobić. Jest delikatne, lekko chrupkie, cieniuteńkie, nadaje raczej daniom raczej efektownego wykończenia niż zdecydowanie głównego smaku. Obydwie przystawki więc należy zaliczyć do bardzo udanych.

Na danie główne wybraliśmy wydawałoby się danie popisowe restauracji Portucale, a zatem CATAPLANA a PORTUGUESA czyli Owoce morza serwowane w cataplanie: krewetki tygrysie, kalmary, mule, langusty, żabnica gotowane na wolnym ogniu w oliwie, puree pomidorowym, białym winie, curry i szafranie. Jakkolwiek fantastycznie to brzmi, danie było wykonane beznadziejnie. Całość zupełnie bez smaku i – nie wiem, czy to nawet nie gorsze – zapachu. Jeśli coś zawiera czosnek, zioła, białe wino, pomidory i owoce morza, to jakim cudem „pachnie” rozgotowaną szmatą? Świetnie podane, bardzo dobrze zaserwowane przez kelnerkę, niestety kompletna porażka smakowa. Mrożonką czuć na kilometr.

Ponieważ czuliśmy się zupełnie nie dopieszczeni daniem głównym, postanowiliśmy jednak skusić się na deser. Wybraliśmy MOUSSE de CHOCOLATE czyli Tradycyjny portugalski mus czekoladowy z kropelką brandy. I tu ponownie pochwała. Proste jak drut, podane w szklance drinkówce, zwykły mus czekoladowy polany odrobiną brandy zaostrzającą efekt. Dobry wybór.

Portucale ma jeszcze jedną dobrą cechę – jest winnym barem. Wybór win, przeważnie portugalskich, jest naprawdę imponujący. Można to wykorzystać, żeby zbadać te rejony winne, nie do końca znane w Polsce. My postawiliśmy na wino z śródziemnomorskiego szczepu Malvasia, łudząco przypominającego w smaku moje ukochane Gewurztraminery, z regionu Duoro. Duoro Branco (100% Malvasia Fina). Absolutnie pyszne i – jak na winebar przystało – w bardzo dobrej cenie.

Na cztery dania jedna wpadka to nie jest taki zły wynik, ale ponieważ wpadka dotyczy popisowego dania portugalskiego, wrażenia mam naprawdę mieszane. Obsługa również na dość umiarkowanym poziomie. Jeśli sprawdzicie to miejsce i będziecie mieć swoje zdanie, dajcie znak, ja po pierwszej wizycie nie mam niestety 100% przekonania, że Portucale można spokojnie polecić.

Restauracja Portucale, ul. Merliniego 2, Warszawa