To nie moja pierwsza wizyta w San Lorenzo. Poprzednio byłam pod wrażeniem elegancji, piękna podawanych potraw i cen. Teraz jestem już praktycznie tylko pod wrażeniem cen. Od razu dodam, w lokalu kilka stolików było zajętych, co mnie w sumie zdziwiło, dlatego, że ja nie mam ochoty tam wracać.
Właściwie wróciłam tylko dlatego, że było blisko miejsca, gdzie zamierzałam spędzić resztę wieczoru. I to nie chodzi wcale o ceny, dania, czy biedne homary. Już się pogodziłam z myślą, że jeśli jesz homara, to musisz mieć świadomość, że on najpierw zginie, żeby Ci później smakować. W tym miejscu po prostu totalnie nie ma atmosfery, a zdjęcia celebrytów wywieszone w hallu wejściowym, nie dodają temu miejscu klasy. No, ale do rzeczy.
Zaczęłam od Zupy z prawdziwków pod płaszczykiem z ciasta francuskiego. Bardzo dobra zupa z bardzo dobrych prawdziwków, ślicznie wyglądała ze skorupką z francuskiego ciasta zapieczoną na miseczce. Nieco przeszkadzała mi temperatura podania – zupa wrzała. Zanim byłam w stanie faktycznie jej skosztować, minęło dobre 10 minut.
Później było Ravioli nadziewane warzywami podane z kalmarami, małżami i ikrą. Danie bez sensu. Ravioli wprawdzie pyszne i czuć, że domowej roboty, ale kalmary siekane, ikry ani śladu, a małże z kategorii najmniejszych na świecie. Niestety jestem ostatnio pod wpływem znakomitej książki Anthony’ego Bourdaine’a Kill Grill, gdzie autor (znany szef kuchni) bezlitośnie opisuje wszelkie kombinacje dań powstające z resztek. Patrzyłam na te posiekane kalmary i czułam, że właśnie ktoś zaserwował mi jakieś ścinki i resztki, za które kazał zapłacić ok. 40 zł.
Całości dań towarzyszyło pyszne Pinot Grigio Santa Margherita. Santa Margherita była ponoć pierwszym producentem, który zdecydował się na “białą” winifikację czerwonych winogron Pinot Grigio. Nieoczekiwanie dla tej restauracji, wino w całkiem dobrej cenie.
Muszę przyznać, że nie rozumiem tego miejsca. Ma z jednej strony zdecydowanie dobrą momentami kuchnię, a z drugiej jest zdecydowanie zbyt sztywne. Myślę, że wymaga odświeżenia. Mamy już w stolicy wiele ciekawszych miejsc.
San Lorenzo, Al. Jana Pawła II 36, Warszawa