„Stacyjka Zdrój” nazywana jest sentymentalną wycieczką po twórczości Kabaretu Starszych Panów. To kompilacja piosenek z repertuaru Jerzego Wasowskiego i Jeremiego Przybory. Andrzej Poniedzielski dopisał do tych piosenek fabułę i okrasił swoimi dialogami. Spodziewałam się więc pięknych piosenek i „łączników” tekstowych. Łączniki jednakże nad wyraz się autorowi udały, tym samym stały się czymś znacznie więcej niż tylko zwykłymi spoiwami, nadały całości piękny, melancholijny i skłaniający do refleksji sens.
Poniedzielski przeniósł akcję w zaświaty – wszystko dzieje się „tam” po śmierci bohaterów, ale to „tam” nazywane jest przez nich „tu”, a „tam” oznacza naszą rzeczywistość. Tytułowa Stacyjka to ostatnia stacja w życiu każdego z bohaterów. Przy czym wszyscy są tam nowi, jeszcze nie wiedzą co się stało, jeszcze nie rozumieją jak i gdzie się znaleźli. W niezrozumieniu owym zresztą pozostają.
Fabuła to typowy przedstawiciel twórczości Poniedzielskiego. Od dawna go podziwiam, uwielbiam jego zabawy słowne, popisy których można znaleźć w „Stacyjce Zdrój”. Mamy więc słowotwórstwo w stylu „nevergreen”, „samowicie”, mamy też Jupitera (YouPiter), który okazuje się być Piotrem … bez ambicji na świętego („w angielskim emigranta YouPeter mogłoby oznaczać Twój Piotr”). Mamy wreszcie kwartet ¾ składający się z trzech z wakatem. To zresztą majstersztyk i – jak rozumiem – nie było go na premierze, a być może sezon wakacyjny spowodował nieobecność jednego z bohaterów?
Obsada spektaklu to wszystkie prawie gwiazdy Teatru Ateneum – Piotr Fronczewski, Magdalena Zawadzka, Krzysztof Tyniec, Artur Barciś, Jerzy Kamas, Krystyna Tkacz oraz oczywiście Andrzej Poniedzielski w roli Poety Smutku. Nie ma w tym zestawie słabych aktorów, ale wyraźnie wyróżniają się piosenki wykonywane przez Barcisia (Strażak Dogaszacz), zwłaszcza „Ty nie odmawiaj mi” oraz Krystyny Tkacz „Zosia i ułani” ze świetnym, choć niezbyt rozmownym towarzyszeniem Poniedzielskiego.
Piosenki z Kabaretu Starszych Panów są wartością same w sobie, można tu posłuchać takich hitów jak „Adio pomidory”, „Śnieg” czy „Herbatka”. Wszystko na najwyższym poziomie, również zaśpiewane i zagrane – aktorom towarzyszy świetny zespół muzyczny.
Przypomniałam sobie kilka piosenek, o których zapomniałam czas temu, kilka z nich poznałam na nowo. Kilka zanuciłam wspólnie, bo przecież znam je od lat. Na sali siedzieli inni aktorzy i satyrycy, a to jest rekomendacja dla spektaklu sama w sobie. Moim zdaniem – to bardzo udane widowisko. I skłania do refleksji …
Stacyjka Zdrój, Teatr Ateneum, Warszawa