Kultura
Skomentuj

The Other Man (Niewinna)

Jeśli się bałam, że polscy tłumacze i dystrybutorzy wyszli z wprawy w swoich standardowych zagraniach – odpowiednio tłumaczeniach wg własnego widzi misie oraz prezentowania filmów na polskich ekranach wg własnego widzi misie – to The Other Man dowodzi mi, że obydwie kategorie są w formie. O tłumaczeniu nie wspomnę, o dacie premiery powiem tylko, że film jest z 2008 roku. Co robi na ekranach dopiero teraz? Nie wiem, ale wiem, że zapełnia dziury, kompletny brak możliwości obejrzenia czegokolwiek wartościowego. Być może zresztą filmy, które cały świat ogląda teraz, my obejrzymy za dwa lata … a może wcale, jak już z kilkoma naprawdę ciekawymi produkcjami było.

W każdym razie, obejrzałam niedawno „The Other Man” z doborową obsadą – moja ukochana Laura Linney, Liam Neeson, Antonio Banderas. Bardzo ciekawa fabuła. Mężczyzna (Liam Neeson) po śmierci ukochanej żony (Laura Linney), z którą spędził połowę życia, dowiaduje się, że jej życie było podwójne – miała kochanka (Antonio Banderas).

No dobrze, było już kilka takich filmów, ale i tak temat dawał szansę na lekkie szaleństwo. Dawali szansę również aktorzy, przecież znakomici, każdy w swojej klasie, a także reżyser, którego „Notatki o skandalu” do dzisiaj chodzą mi ciarkami po plecach ilekroć sobie je przypominam. Czegoś jednak tutaj brakuje.

I właściwie trudno mi określić czego. Kilkakrotnie miałam wrażenie, że nie rozumiem co się dzieje, niby napięcie jest budowane, rośnie, a potem nagle z niewiadomego powodu, opada i kończy się niczym. Jakby brakło uzasadnienia motywacji, czy choćby małej wskazówki co się naprawdę dzieje.

Oczywiście Laura jest piękna jak zwykle i bardzo w swoim stylu, Liam jest świetny, a Banderas … matko, jak ten facet to robi, że tak młodo wygląda. Bardzo dobra rola. Ale całość jest dziwna, przechodzi obok, nie zmusza do wniosków, nie przykuwa do ściany, nie wzburza i nie emocjonuje. A mogłaby. Szkoda.

W skali od 1 do 10 daję 6