Kultura
Skomentuj

To skomplikowane

O dawna czekałam na taki film. Zabawny, przyjemny, optymistyczny, lekki, ale nie powierzchowny. Dzięki Bogu, że kino tego typu jeszcze nie wymarło, bo miałam mocne wrażenie, że komedie romantyczne ostatnio przestały być śmieszne i romantyczne. Dziwią mnie więc negatywne oceny tego filmu wystawiane przez krytyków filmowych, ale cóż, może po prostu jest tak, że krytyk jest od krytykowania, a intelektualiście nie wypada się zaśmiać czy odprężyć na filmie lekkim i zabawnym.

„To skomplikowane” opowiada historię pewnego małżeństwa (Meryl Streep i Alec Baldwin), które wprawdzie jest po rozwodzie od 10 lat, ale przeżywa coś na kształt romansu. Uczucia przeplatają się ze wspomnieniami, trudno je odróżnić. Ponieważ rzecz jest natury skomplikowanej – jak sugeruje tytuł – mamy jeszcze do czynienia z trójką prawie dorosłych dzieci, drugą żoną męża i zalecającym się do żony nowym potencjalnym kandydatem na partnera.

Głównym atutem filmu są aktorzy. Meryl Streep jest absolutnie fantastyczna. To niewiarygodne, że ktoś może tak grać. Jest zabawna, flirtująca, seksowna i niezwykle piękna. Jak zwykle doskonała, ale tego od niej oczekiwałam. Zaskoczył mnie natomiast Alec Baldwin, który zmienił całkowicie swój wizerunek. Przestał być amantem, a zaczął -podstarzałym amantem, lekko prześmiewczym wobec samego siebie. Jest w tym absolutnie cudny, zawsze wzruszają mnie aktorzy, mający dystans do siebie samych. Jeszcze wprawdzie jeździ Porsche, ale już śmieje się ze swojego ogromnego brzucha.

Film skłania do przemyśleń, jak każdy film w reżyserii Nancy Meyers. Trochę o przemijaniu, trochę o seksie po 50-tce, trochę drugich szansach i o pozostawaniu, nawet wiele lat po rozstaniu, częścią czyjegoś życia. Jest kilka scen o nieco bardziej socjologicznej-społecznej wymowie – jak scena w klinice leczenia bezpłodności, gdzie siedzą wyłącznie pary złożone z 50+ panów i ich 20-30 letnich nowych żon. Jest kilka scen zupełnie zrzucających ze śmiechu z krzeseł, jak „home sweet home” (kto zobaczy ten pewnie przyzna mi rację). Ale przede wszystkim jest mnóstwo optymizmu, ciepła i dużej wiary w to, że może być dobrze, choć czasami bywa gorzej.

W skali od 1 do 10 daję 8