Giancarlo Russo znają prawie wszyscy. Niezwykle charyzmatyczny Włoch cieszy się dobrą opinią zarówno wśród innych szefów kuchni, jak i gości, którzy u niego jadali. Wcześniej miał swoją restaurację w Warszawie, na Rzymowskiego. Nigdy tam nie zajrzałam, bo ceny po prostu straszyły. Od kilku lat Giancarlo osiadł w Wesołej. Planowałam tę wizytę kilkakrotnie, zawsze z myślą o letnim sobotnim wieczorze. Realizacja planów nastąpiła wreszcie w miniony weekend.
Do Trattoria Giancarlo z pewnością warto się wybrać w środy i czwartki, kiedy to serwowane są tu owoce morza. Jednak Wesoła dla mnie w środku tygodnia leży na końcu świata, to się więc nigdy nie uda. Autorska trattoria Giancarlo mieści się w przyjemnej willi tuż przy Trakcie Brzeskim. Dookoła znajdziemy tylko podobne tej wille i sporo zieleni. Miejsce więc faktycznie na letnie wypady nadaje się najlepiej. Również dlatego, że wnętrze wypełnione zdjęciami właściciela z celebrytami i gwiazdami lekko odstaje od nowoczesnych standardów i przydałoby mu się solidne odświeżenie. Jak wiadomo jednak, włoskie restauracje przeważnie wyglądem nie porywają.
Zaczynam od ostatniej – jak informuje mnie kelner – porcji Calamari alla Griglia (32zł). To całe worki baby kalmarów przyjemnie zgrillowanych. Są jędrne, ale nie gumowate w konsystencji. Dodatki są proste – cytryna, sałata, czosnek. Przyjemnie pachnie, dobrze smakuje, prezentacja nie jest mocną stroną tego dania, ale i jej nie oczekiwałam.
Przy daniach głównych wchodzę w dyskusję z kelnerem. Chcę zamówić polędwicę, ale najpierw się upewniam, że będzie krwista, naprawdę krwista. Kelner potwierdza. Filetto di Manzo con Finferli (64zł) czyli polędwica wołowa z kurkami. Po zamówieniu wybiega z kuchni sam Giancarlo i prostym krokiem maszeruje w stronę naszego stolika. Lekko się boję. Oświadcza mi, że we Włoszech polędwica musi być krwista i on zawsze taką podaje. Jeśli ktoś sobie życzy wysmażoną, to nie u niego. Nie ma kompromisów – dodaje. I faktycznie, jest krwista. Bardzo dobry kawałek mięsa z pysznymi, moimi pierwszymi w tym roku, kurkami w sosie śmietanowym. Bardzo mocną stroną tego dania są młode ziemniaczki zapieczone po prostu z rozmarynem i czosnkiem, pachnące, smakujące, naprawdę pyszne.
Na koniec poza kieliszkiem grappy zamawiam jeszcze Zabaglione con Espresso Brule (20zł). Jest to espresso podane z pianką zapieczoną jak creme brulee. Przyjemne, ale od włoskich deserów wymaga się więcej. Ewidentnie nie są priorytetem w tym miejscu, w którym zresztą są?
Trattoria Giancarlo zmienia kartę co miesiąc, dodatkowo oferuje wkładki dań całkowicie sezonowych – jak na przykład karta dań z kurkami. Giancarlo czuwa na miejscu, pracuje w kuchni, gotuje, nie pozostawia tego miejsca bez kontroli. Chodzi też po sali i rozmawia z gośćmi, to zawsze się ceni. Nie ma w tej kuchni oczywiście kreatywności, zaskoczeń, nowych pomysłów, nie o to tu chodzi. Kuchnia Giancarlo jest bardzo standardowa, ale prawdziwa, dobrze ugotowana, z dopracowanymi smakami i ręcznie robioną pastą, na dobrej jakości sezonowych składnikach. Po prostu. Jeśli spodziewacie się więcej, zmieńcie kierunek wycieczki.
Trattoria Giancarlo, ul. Objazdowa 3, Warszawa – Wesoła
Pow więcej zdjęć zapraszam na fanpage Frobloga na Facebooku.