Zaczepia mnie któregoś dnia mój kolega na FB: „Cześć, czy byłaś może w Warszawa Wschodnia by Mateusz Gessler w Soho Factory na Pradze? Byłem tam dziś w teatrze i ta restauracja wygląda super. Miejsce wydaje się bajkowe poprzez okolicę muzeum neonów. Wygląda bardzo klimatycznie. Byłaś?” No to klops. Nie byłam. Oczywiście moi znajomi nie przywykli do tego, żebym nie była w jakimś miejscu. Na próżno tłumaczyć, że Praga to nie mój rejon, że daleko i że wprawdzie nie byłam, ale tyle osób już o tym pisało, że w sumie czuję się, jakbym była. Nie, takie tłumaczenia to tylko pokątne wymówki i najzwyczajniej w świecie nie przejdą. Fakt jest taki, że nie byłam i poczułam się natychmiast w obowiązku ten błąd naprawić.
Zaplanowaliśmy więc wizytę. W długi weekend, a właściwie na koniec długiego weekendu, w niedzielę. To ważne, bo niedziela była jedynym słonecznym dniem, a w dni słoneczne Warszawa Wschodnia by Mateusz Gessler wydaje się nabierać wyjątkowego charakteru.
Miejsce składa się z dwóch sal. Pierwsza, klasycznie restauracyjna, czynna od wtorku do soboty w konkretnych godzinach. Uwagę zwraca tu designerski fortepian przypominający wieloryba. Druga bardziej barowa, z kuchnią na środku i otaczającymi ją wysokimi barowymi stołkami. Goście siedzą dookoła kuchni i obserwują nie tylko przygotowujących dania kucharzy i pomocników, ale też na przykład zmywak. Ta część Warszawy Wschodniej jest otwarta non stop. Powtórzę, non stop. 24/7. Poza dwoma salami jest jeszcze cudnej urody ogródek. Ogródek z widokiem na klimatyczne zabudowania Soho Factory. W niedzielę długiego weekendu, w tym samym czasie, kiedy większość miejsc w Warszawie świeciła pustkami, tutaj zgromadził się tłum.
Wybieramy miejsca z widokiem na kuchnię. Ogródek nas korci, zwłaszcza, że to pierwszy słoneczny dzień po dłuższej przerwie, ale znacznie bardziej interesuje nas kuchnia. Tych otwartych w Warszawie nie ma zbyt wielu, a szkoda, bo taki ‘cooking show’ jest jedną z bardziej fascynujących form spędzania czasu. Menu Warszawy Wschodniej zmienia się często, wypisane jest kredą na tablicach, do których warto podejść i dobrze się zastanowić nad wyborem. Do tego zresztą też zachęca obsługa.
Startuję Terriną z sarny (28zł). Podawana jest tu w klasycznym towarzystwie żurawiny i domowej roboty chrzanu. Bardzo porządne, dobre i prawdziwe danie. Nie wzleciałam, ale obietnica dobrego jedzenia została mi złożona.
Polędwica Maitre d’hotel (56zł) to już natomiast wyższa klasa. Obserwuję jak przepiękny kawałek mięsa jest najpierw przez kucharza podsmażany z zewnątrz, a potem wkładany do pieca, żeby osiągnął temperaturę i dopiekł się do odpowiedniego stopnia. Kiedy kucharz kroi go już na steki, pyta mnie czy mięso ma dobry poziom wysmażenia, czy jeszcze go „dociągnąć”. Jak wiadomo, jak jestem krwio–żercą, więc rzucam się na wołowinę w jej pięknie czerwonej soczystej formie. Stek podlany jest palonym masłem z pietruszką, oprószony solą. Do niego drobno krojone frytki i prosta sałatka z mieszanych liści sałat ze smacznym dressingiem. Tyle. Prosto, prawdziwie, na moich oczach.
Atmosfera miejsca powoduje, że nie chce się z niego wychodzić. Jestem przekonana, że muszę zjeść deser. Beza czekoladowa z daktylami (18zł). Głęboko uzależniająca. Pachnąca, miękka w środku, chrupka z zewnątrz, lekko ciągnąca beza z kawałeczkami daktyli w środku i lekkim kremem czekoladowym. Taka beza encyklopedyczna powiedziałabym. Wzorowy uczeń wśród wszystkich warszawskich bez.
Siedziałam zdumiona przy tym barze, popijając Sauvignon Blanc i zastanawiając się, jak to w ogóle jest możliwe, że sobie to miejsce odpuściłam. Czytałam przecież wcześniejsze, bardzo przychylne teksty na Restaurantica.pl, NakarmionaStarecka.pl. Jak mogłam tu nie przyjść wcześniej? Marnym pocieszeniem jest fakt, że Maciej Nowak też chyba jeszcze nie dotarł. Wy w każdym razie, nie zróbcie tego błędu. Jeśli jeszcze nie byliście, idźcie i cieszcie się tym klimatem i tym jedzeniem. Ja na pewno wrócę do części restauracyjnej, sprawdzić, jak jest tam. Szukałam takiego miejsca z bezpretensjonalną polską kuchnią od dłuższego czasu.
Warszawa Wschodnia by Mateusz Gessler, ul. Mińska 25, Warszawa
Po więcej zdjęć zapraszam na fanpage Frobloga na Facebooku.