Robin Hawdon, autor angielskich komedii i fars, napisał „Weekend z R.” specjalnie dla Krystyny Jandy, a ona zrobiła z tego materiału świetny użytek. Mamy w efekcie na scenie bardzo zabawną farsę z bardzo śmiesznymi postaciami.
Fabuła jest nieco zagmatwana, ale widz wprowadzany jest w nią bardzo płynnie, nie ma więc prawa się pogubić, czego nie można niestety powiedzieć o czytelniku tego bloga. Spróbuję jednak wyjaśnić. Clarice (Janda) ma kochanka (Borowski), pragnie także zmienić wystrój swojego domu, co nie podoba się jej mężowi (Żak/Łotocki). Postanawia więc wykorzystać weekend, kiedy mąż ma wyjechać w podróż służbową zarówno na spotkanie z kochankiem, jak i wizytę architekta wnętrz (Poniedziałek/Mohr). Problem jednak w tym, że spotkanie męża jest także tylko pretekstem do schadzki z jego kochanką (Gniewkowska/Justa), przyjaciółką Clarice. Mąż wychodząc już prawie z domu odbiera telefon od kochanki właśnie, co słysząc Clarice zaprasza swoją przyjaciółkę do domu na weekend. A dalej to już mąż zmuszony jest oczywiście odwołać swój wyjazd, pojawiają się kolejne postaci, które udają zupełnie inne osoby, w końcu przyjeżdża i mąż kochanki (Machalica) i sytuacja plącze się niemiłosiernie, jak to w farsach bywa.
Całość nie byłaby pewnie tak zabawna, gdyby nie Krystyna Janda, która naprawdę znakomicie „nakręca się” na swojego włoskiego kochanka oraz sam Piotr Borowski, grający tę rolę, który znakomicie fizjonomią do tej roli pasuje. Świetny jest Machalica w roli nieco nieokrzesanego męża przyjaciółki/kochanki. Niestety nie było tym razem Żaka i Poniedziałka – czyli pierwszej obsady, co wyraźnie widać. Lech Łotocki jest po prostu kiepski, a Rafał Mohr dziwnie nie sprostał tej roli, mocno przerysował gejowskie zachowania architekta wnętrz. Swoją drogą zobaczenie Poniedziałka grającego geja musi być niezwykle interesujące i kto wie, czy nie warte obejrzenia tej sztuki po raz drugi. Polecam – ja się bawiłam bardzo dobrze.
Och-Teatr, ul. Grójecka 65, Warszawa