ŻuraWina Rest&Wine to nowe miejsce na Żurawiej. Oficjalne otwarcie miało miejsce kilka tygodni temu. Pisał o niej ostatnio i zachwalał solidnie Maciej Nowak. Umawiam się więc z przyjaciółką na wieczór. Mamy ochotę na dobrą kuchnię i dobre wino, nazwa ŻuraWina Rest&Wine sugeruje, że to miejsce idealnie się do tego nadaje.
Pierwsze nasze zdziwienie powodują ceny win. Białych jest kilka do wyboru, poniżej 100zł za butelkę dosłownie pojedyncze sztuki. To dość rozczarowujące w miejscu, które w swojej nazwie umieszcza wino.
Zamawiamy na małe przekąski bruschetty. W menu jest kilka różnych. W zestawie są po dwie, ale ponieważ wszystkie są w tej samej cenie (10zł), można też zamówić sobie dwie różne. Tak właśnie robię. Wybieram Ciepły camembert, powidła żurawinowe, rucola oraz drugą Szpinak, jajka w koszulce, anchois. Pierwsza jest poprawna, nie ma tu jednak dużego pola do popisu. Druga smakuje mi znacznie bardziej, również dlatego, że jajko w koszulce ma konsystencję idealną, a szpinak i anchois nie są może bardzo odkrywczym, ale dobrym towarzystwem.
W drugiej kolejności na nasz stół trafia Dyniowe risotto z estragonem, parmezanem i kalafiorkiem ramanesco (28zł). Lubię fakt, że dynia, nasze jesienne dobro narodowe, jest tak mocno eksponowana w menu różnych restauracji, to duży plus również dla tego miejsca. Danie jest bardzo dobre. Risotto to prawdziwe risotto, ryż przygotowany jest lekko al dente, ma też idealną kleistość. Kalafior chyba jednak nazywa się romanesco. Jest też na tyle delikatny, że trudno go w tych smakach odnaleźć, ale całość jest pyszna.
W trakcie spędzania tego wieczoru w Żurawinie kilka rzeczy budzi jednak nasze pytania. Czym właściwie jest to miejsce? Restauracją czy klubem? Na pewno nie jest wine barem, o tym wiemy już po pobieżnej lekturze karty win. Przy barze pali się papierosy, nawet jeśli on oddalony nieco od stolików, dym papierosowy przeszkadza jedzącym. Późnym wieczorem pracę zaczyna tu również DJ. Muzyka jest wprawdzie chill-outowa i nie-agresywna, jednak klubowa atmosfera przeważa.
Po dwóch zjedzonych daniach, nie ma we mnie jeszcze decyzji o tej kuchni. Dlatego zaglądam do karty deserów. Po chwili razem z moją przyjaciółką śmiejemy donośnie. W karcie mamy Creme brule i inne standardy, na które tak ostatnio narzekałam. Rzuca nam się jednak w oczy Gruszkowo jabłkowe crumble (18zł). I jest to świetny wybór. Kawałki gruszki i jabłka połączone odrobiną tofi, z kruszonką na górze i gałką prawdziwych lodów waniliowych. Oj to było dobre.
ŻuraWina to bardzo ciekawe miejsce, kuchnia jest tu zbyt dobra jak na klub. Wrócę jeszcze kiedyś na śniadanie, czy drobną przekąskę w trakcie dnia. Sprawdzę, jak wygląda w świetle dziennym, kiedy nie krążą po niej lansujący się przechodnie ulicy Żurawiej. I Wam bym to właśnie sugerowała. Jeśli macie ochotę się wybrać i kosztować kuchni, naprawdę dobrej kuchni dodam, róbcie to raczej w ciągu dnia. Jeśli natomiast szukacie klubu, ruszajcie tam bez oporów wieczorami.
ŻuraWina Rest&Wine, ul. Żurawia 32/34, Warszawa
Po więcej zdjęć ŻuraWiny zapraszam standardowo na fanpage Frobloga na Facebooku.