Wpisy otagowane: Colin Firth

Gambit

Gambit, czyli jak ograć króla. Byłam bardzo bliska nie wybrania się na ten film w ogóle. Głównie dzięki idiotycznego tytułowi, który „przyprawili” niczym rogi filmowi jego polscy dystrybutorzy. Czy naprawdę trzeba widzów traktować jak niedorozwiniętych? Bo czymże innym jest tłumaczenie na poziomie tytułu filmu, że to ten sam Colin Firth z oscarowego „Jak zostać królem”. Drodzy dystrybutorzy, wiemy o tym na Boga i nie obrażajcie nas! Zapraszam na na fanpage, Twitter i Instagram Frobloga. Zachęcam też do prenumerowania newslettera Frobloga. Co tydzień w piątek wysyłam podsumowanie moich relacji. Wystarczy podać swój adres e-mailowy tutaj: Email *

Szpieg

Na „Szpiegu” byłam już jakiś czas temu, opis wisiał w zaległościach przez kilka tygodni i wreszcie dzisiaj, kiedy powoli zaczęłam podsumowywać rok poprzedni w kinie, doszłam do wniosku, że to jeden z lepszych obejrzanych przeze mnie filmów w zeszłym roku.

Najbardziej cenię „Szpiega” za prawdziwość. Z jakichś kompletnie hollywoodzkich powodów zdaje nam się od pewnego czasu, że życie agenta wywiadu przeładowane jest gadżetami, pięknymi kobietami, szybkim tempem i najdroższymi samochodami na świecie, które można sobie bezkarnie rozwalać na każdym rogu. Tak, to Bond, Święty i jeszcze pewnie kilku innych. I tak przylgnęło. „Szpieg” bezlitośnie tę wyimaginowaną rzeczywistość rozwiewa. Pokazuje prawdziwy obraz życia agentów wywiadu, ze zmarnowanym życiem osobistym, z niewielkimi w sumie pieniędzmi, zagubionych, manipulujących sobą nawzajem, mających problem z odróżnieniem przyjaciół od wrogów. Jedno jest wspólne – zagrożenie życia. Ten obraz jest porażający, ale z pewnością bardziej realny.

Jak zostać królem

Opisywałam ostatnio kilka filmów, co do których miałam duże oczekiwania, a potem równie wielkie rozczarowanie. Cieszy mnie więc fakt, że zdarza mi się też obejrzeć od czasu do czasu film, który spodziewam się, że będzie dobry, a okazuje się być jeszcze lepszy. Ostatnio takie przypadki miałam dwa. Dziś o pierwszym – The King’s Speech, znanym u nas pod tytułem „Jak zostać królem” i reklamowanym u nas jako komedia. Krótko tylko o tej miernej próbie nabicia publiczności w butelkę – rozumiem, że tytuł oryginalny nie całkiem dobrze brzmi po polsku, rozumiem też, że Colin Firth głównie znany jest w Polsce z roli w Bridget Jones i że Walentynki oraz Oscary znakomicie mobilizują do zrobienia z tego świetnego kina „komedii idealnej do zobaczenia, jeśli chodzisz do kina tylko raz w roku”. Ale czy naprawdę ktoś, kto będzie szedł do kina na komedię – no prawie – romantyczną, zaufa jeszcze kiedykolwiek dystrybutorom i raz nabity w butelkę, w ogóle podejmie próbę wyjścia do kina w przyszłym roku? Podejrzewam, że zda się na swój własny telewizor, dlatego nie pochwalam …

A Single Man (Samotny Mężczyzna)

Strasznie zaniedbałam bloga ostatnio, przyznaję. Sporo się działo, a potem pojechałam na krótkie wakacje, ale pomiędzy tym wszystkim naprawdę zbierałam nowe tematy do opisania tutaj. I dzisiaj wracam pierwszym – film A Single Man Toma Forda. Gdybym tak bardzo nie uwielbiała Jeffa Bridgesa, powiedziałabym, że Oscar w pełni należał się Colinowi Firthowi. Świetna rola, naprawdę znakomita. Firth gra osamotnionego po śmierci swojego wieloletniego partnera profesora literatury. Jest w depresji, ma dosyć życia, tęskni, podejmuje pewną decyzję z zamiarem wykonania wieczorem, ale wydarzenia dnia powodują, że zmienia plany … Już samo oglądanie Colina Firtha w roli geja jest szokujące, to przecież aktor, który zagrał nieskończoną liczbę ról podrywaczy, klasycznych amantów. Ta postać jest więc zupełnie inna w jego wykonaniu. Ale też nie miałam chyba nigdy wątpliwości, co do tego, że Colin Firth ma niesamowity, nieczęsto przez reżyserów wykorzystywany, potencjał. Mam nadzieję, że teraz otworzą się przed nim możliwości grania nieco ciekawszych postaci. Wobec całości filmu mam mieszane uczucia. Temat faktycznie jest ciekawy i fabuła, choć zbudowana wokół jednego tylko dnia z kilkoma retrospekcjami, trzyma w napięciu. …