Wine pairing w porcji 25ml? Można byłoby pomyśleć, że to wine pairing dla prowadzących samochód. A to taka sprytna porcja pozwalająca na skosztowanie, czy wino nam odpowiada i – jeśli tak – zamówienie kieliszka 125ml lub małego kieliszka 75ml. Taką formę wprowadziła do swojego menu krakowska restauracja Albertina, otwarta niedawno przy Dominikańskiej w lokalu po zamkniętej początkiem zeszłego roku Ancorze. Fine dining powrócił zatem na Dominikańską, a ja przy okazji pobytu w Krakowie udałam się tam sprawdzić, czy ten dining jest naprawdę taki fine.
Gotuje tu Grzegorz Fic, który wcześniej pracował m.in. w Trzech Rybkach i The Bonerowski Palace. Miejsce oferuje kuchnię z polskimi akcentami i polskimi produktami, w dużej mierze autorską. Mamy tu także spory wybór owoców morza i – jak się dowiaduję – jedyne homarium w Krakowie. Za selekcję win odpowiada Kuba Janicki, znany do tej pory raczej jako dziennikarz winiarski i współorganizator krakowskiego Terra Madre Slow Food Festival. Okazuje się jednak, że Kubę spotykamy tego wieczora w restauracji, ponieważ dopadła go potrzeba pracy – jak to się okropnie w branży mówi – „na florze” (i w żadnym wypadku o florę od fauny tu nie chodzi). Zatem doradza gościom, czego się napić do proponowanych dań, a ma z czego wybierać. Albertina ma w karcie win ponad 100 etykiet, z czego aż 32 pozycje dostępne są na kieliszki za sprawą samoobsługowych systemów Enomatic umieszczonych w piwnicy lokalu. Poza doradzaniem ad hoc, przy każdym daniu w karcie figurują dwa dobrane wina w porcjach dla kierowców i niezmotoryzowanych 🙂 (25ml, 75ml, 125ml). Nawiasem mówiąc te porcje po 25ml kosztują czasami 2zł, wiem, że to na umoczenie ust, ale robi wrażenie.
Do sedna jednak, a zatem o jedzeniu. Wita nas amuse bouche Terrina chrzanowa z ogórkiem. Niezwykle przyjemna, lekko orzeźwiająca i rozbudzająca smaki, choć porcja powiedziałabym ciut za duża, a jedzenia przecież przed nami sporo.
Swoje kulinarne zwiedzanie Albertiny zaczynam od Tatara z wędzonego pstrąga ojcowskiego z suszonymi pomidorami, świeżym ogórkiem, szczypiorkiem, sosem z żółtej i czerwonej papryki i oliwą peperoncino (33zł). I to jest świetny start. Po pierwsze brawo dla szefa kuchni za wykorzystanie pstrąga ojcowskiego, to znakomity produkt. Smakuje bardzo dobrze. Dodatek sosów z kolorowych papryk wzbogaca to danie estetycznie i smakowo, peperoncino lekko piecze podkreślając charakter potrawy. Zadziwiająco sprawnie radzi sobie z tymi paprykami wino Solaris 2014 z Winnicy Turnau. Ten start zapowiada bardzo przyjemny wieczór.
Od Marty z Restaurantica.pl z którą spędzam ten wieczór kosztuję Chłodnika z zielonych szparagów z kiszoną rzodkiewką, miętą, porem i jogurtem (18zł). Utrzymuje mnie on w przekonaniu, że szef kuchni Albretiny wie co smaczne. Tyle się już szparagów najadłam w życiu, a formy chłodnika akurat jeszcze nikt mi nie zaproponował. Będzie idealny na letnie wieczory, już zazdroszczę wszystkim, którzy w upalne dni wybiorą się na Dominikańską.
Mam słabość do consomme i zawsze staram się sprawdzić, jak kuchnia radzi sobie z tym daniem, jeśli występuje w karcie. Consomme z bażanta z ravioli z bażantem, suszonymi prawdziwkami i julienne warzywnym (21zł) jest bardzo esencjonalne, pięknie pachnie i ładnie miesza tekstury mięciutkich ravioli z chrupkimi warzywami julienne.
Trochę traci podany po nim Gołąbek z pstrąga ojcowskiego z krewetką, kapustą włoską i masłem koperkowym, julienne warzywnym i wywarem ze skorupiaków (54zł). Jest daniem niezwykle delikatnym, zupełnie nie współgra z rozkrzyczaną, trochę nawet bałaganiarską prezentacją. Ponownie świetnie, że pstrąg ojcowski, chciałabym tu jednak jakiejś bardziej zdecydowanej nuty smakowej, jakiegoś kontrapunktu, takiej papryki jak przy przystawce z pstrąga.
Potrzebę mocnych smaków zdecydowanych zapewnia mi jednak Comber z jelenia z kaszą pęczak, kiełbaską z dzika, ciecierzycą, porto, słonecznikiem, pestkami dyni i siemieniem lnianym (66zł). Sam comber jest wybitny, różowy, piękny, soczysty. Ma znakomitą otoczkę z ziaren, wprowadzającą chrupki element, zdecydowanie dodającą ciekawych tekstur całości. Znakomity jest słodkawy sos porto, w którym maczam sobie pęczak. Niestety kiełbaska z dzika, która mogłaby temu daniu dodawać ciekawych smaków, jest przesuszona i zniechęca. Daję jej więc opór i skupiam się na jeleniu. Jest świetny. Dobrane jako jedno z dwóch win do tego dania Chianti Classico 2013 Il Molino di Grace jest oczywiście bardzo doskonałe, ale jakże zostawia je w cieniu (szczególnie polecone przez sommeliera) fantastyczne libańskie wino Château Musar 1999 Gaston Hochar, absolutne odkrycie winne tego wieczoru. Ileż się dzieje w tym kieliszku. Tym razem tylko w porcji dla kierowców, ale następny razem nie odmówię sobie na pewno.
W roli pre-dessert dostajemy drobny i smaczny Mus orzechowy ze śliwką. Niestety deser o nazwie Caffe Latte (19zł) wydaje mi się dość przypadkową mieszanką smaków gorzkiej, białej i mlecznej czekolady, z kawą i pomarańczą. Na dodatek równie przypadkowe były piaski, pudry, kulki i inne, zatem oddałam prawie nietknięty. Coś mi się wydaje, że moje czepianie się deserów zacznie być znane również w Krakowie. Może po prostu za dużo zjadłam wcześniej, trzymajmy się tej wersji.
Albertina to bardzo udana kuchnia i znakomity dobór win. W daniach interesują tu zwłaszcza dobre regionalne produkty i ciekawe kompozycje, w winach pozycje tak interesujące jak Liban. Ewidentnie wino i jedzenie idą tutaj w parze, a proste wnętrza z dominującą cegłą, drewnem i bielą, zupełnie nie odbierają uwagi głównym bohaterom. Przyjemnie jest wyrwać się z Warszawy i sprawdzić jak to robią w innych miastach. Coś mi się wydaje, że w tym roku odwiedzę jeszcze niejedno miejsce poza stolicą. Mam nadzieję, że wrócę z równie pozytywną opinią. Idźcie do Albertiny, jeśli mieszkacie w lub wybieracie się do Krakowa. Jest dobrze.
Albertina, ul. Dominikańska 3, Kraków, tel. 12 333 41 10
Po więcej zdjęć zapraszam na na fanpage, Twitter i Instagram Frobloga. Zachęcam też do prenumerowania newslettera Frobloga. Co tydzień w piątek wysyłam podsumowanie moich relacji. Wystarczy podać swój adres e-mailowy tutaj: