Zastanawiam się, czy Polański samodzielnie wybierając polski tytuł swojego filmu, miał takie zaufanie do tłumaczy tytułów, jak ja 😉 Żartuję, ale mam bardzo dobry humor po tym filmie. Nie dlatego, żeby to była komedia oczywiście. Nie. Dlatego, że Roman Polański pokazał wszystkim na czym polega jego klasa. Zrobił bardzo dobry film, dając – po dłuższym czasie rozmowy na jego temat w kontekstach nie-filmowych – powód do rozmów filmowych. I tak sztuka wyszła z tego wszystkiego zwycięsko.
Autor widmo to kino, w trakcie którego widz się nie nudzi ani przez moment. Ciągle kombinuje i ciągle jest zwodzony przez reżysera, który tak rozgrywa akcję, żeby nic nie było jasne. Filmowi towarzyszy napięcie. Teoretycznie wiemy, że stanie się coś niedobrego, tylko nie wiemy, w którym momencie. Pod tym względem trochę przypomina Match Point Woody’ego Allena, gdzie przez cały seans widzowie zastanawiają się, czy kara będzie, czy zbrodnia ujdzie bohaterowi na sucho.
Aktorzy są absolutnie świetni. Ewan McGregor jest absolutnie idealnym autorem widmo. Jest prawie niewidoczny, nie charakterystyczny, ot taki sobie średniak piszący pod cudzymi nazwiskami, bo swojego mu brakuje. Pierce Brosnan – to moje nowe odkrycie. Muszę przyznać, że nie miałam zbyt wiele szacunku do tego aktora, ale od pewnego czasu, mam wrażenie, że jego kariera istotnie się rozwija. Wykorzystał potencjał Bonda, ale umiał się od niego skutecznie oderwać i zmienić twarz. Tutaj, w roli byłego premiera, wypada fantastycznie. Bardzo dobra Olivia Williams, której twarz kojarzyłam do tej pory głównie z rolami kostiumowymi, tu nabiera nowego wymiaru.
Trzymanie w napięciu, świetne role aktorskie, mroczny klimat, ta całość dodaje Autorowi Widmo mocnego charakteru. Charakteru, którym przemawia chyba nieco sam reżyser. Obejrzałam ten film i nie mogłam się pozbyć wrażenia niesamowitości sytuacji, w której ten sam reżyser potrafi nakręcić filmy tak różne w klimacie jak Rosemary’s Baby, Piraci, Gorzkie gody, Pianista czy Autor Widmo. Niezwykły reżyser. Srebrny niedźwiedź całkowicie zasłużony.
W skali od 1 do 10 daję 8