Mokotów, Restauracje, Włoska
Skomentuj

Bacio di Angelo

Czas jakiś temu odwiedzałam Restaurację Bacio, pora przyszła więc na jej siostrę – Bacio di Angelo. Jest coś takiego w obydwu tych miejscach, że wystrój mnie przytłacza. Mam wrażenie, że wszystkie te figurki, obrazy, wazoniki i inne bibeloty stojące na licznych pułeczkach, komódkach i stolikach, zbierała jakaś bardzo wiekowa ciotka. Do tego ciemne kolorowe ściany. OK., wiem, że to jest konsekwentny styl, ale mnie przytłacza.

Z Bacio pamiętam natomiast dość dobrą kuchnię, postanowiliśmy więc przetestować i drugą restaurację na Wilczej. Zaczęliśmy podobnie – od antipasti dla dwojga. W zestawie bakłażany, tzatzyki, pomidory z mozarellą, pieczona papryka, oliwki, melon z szynką parmeńską, łosoś wędzony i suszone pomidory. Jak zwykle wybija się bakłażan, choć z przyjemnością pochłonęłam całość mojej części.

Po przystawkach, pojawił się nieoczekiwany sorbet cytrynowy z liściem mięty na zmianę smaku, co mnie cieszy, bo to znaczy, że restauracje się edukują. Do kolacji wybraliśmy Amarone Della Valpolicella Classico. Wino z mocnym charakterem, bardzo wyraźne, bardzo ciekawe i bardzo dobre. Kelner wprawdzie pobiegł po butelkę do drugiej restauracji, bo akurat nie miał na stanie (choć było w menu), musieliśmy więc trochę na to wino poczekać, ale doceniliśmy poświęcenie kelnera (który zresztą był w tej pracy dopiero drugi dzień).

Na drugie wzięłam pstrąga z warzywnym ratatouille. Pojawił się pstrąg, z małą ilością ratatouille, za to dużą ilością frytek, o których mowy nie było. Lekko mnie to zaskoczyło, ale przyjęłam z tolerancją. Niestety pstrąg był dość wysuszony, stracił świeżość i soczystość. Ratatouille było bardzo dobre, ale w zbyt małej ilości. Ogólnie do głównego dania miałam więc zastrzeżenia.

Zanim zamówiłam na deser suflet czekoladowy, upewniłam się u kelnera czy nie jest z mrożonki. Obiecał dopytać w kuchni. Niestety nie wrócił do mnie z żadną informacją, wrócić z sufletem … i niestety chyba jednak z mrożonki. Zalany na dodatek gorącym sosem czekoladowym, z kilkoma pokrojonymi winogronami. Całość była więc tak słodka, że po raz pierwszy nie umiałam tego dojeść.

Ogólnie mam wrażenie, że poprzednie Bacio było lepsze. Niczym się nie zachwyciłam, nie będę nic wspominała przez kolejne miesiące, praktycznie, gdybym nie spisała tych dań dzisiaj, pewnie już za tydzień w ogóle bym nie pamiętała, co jadłam. Dobra włoska kuchnia. I tyle. Bez większych wrażeń.

Restauracja Bacio di Angelo, ul. Wilcza 8, Warszawa