Całkiem niedawno pisząc o Olivie na Ordynackiej, komentowałam kiepską jakość restauracji w okolicy Nowego Światu i Krakowskiego Przedmieścia. Wtedy nie wiedziałam jeszcze, że trzy tygodnie temu na Nowym świecie otworzyła się nowa włoska Ristorante Italiano Carpaccio. Włoskich restauracji jest u nas tysiące, tych prawdziwych, prowadzonych przez Włochów już nieco mniej. Oczywiście sukces włoskiego miejsca w tej lokalizacji jest raczej gwarantowany, ale czy Carpaccio przyciągnie także klientów innych niż turyści? W sobotni wieczór sprawdzałam, co można tu zjeść.
Carpaccio przedstawia się jako „zwykła trattoria i pizzeria – taka, jaką można spotkać na rogu w każdym włoskim miasteczku”. Przyznaję, że to zachęcający opis. W restauracji mówi się po włosku. Po sali kręci się Fabio, który pochodzi z Bassano del Grappa w regionie Veneto. Na szyldzie restauracji widnieje napis „Cucina da Fabio”, rozumiem więc, że to właśnie on jest główną postacią tego miejsca. Kilku pomocników i kelnerów również sprawnie posługuje się włoskim. Wewnątrz lokalu znajdziemy piec opalany drewnem, gdzie Sycylijczyk Carmelo i jego pomocnicy przygotowują pizzę. Miejsce chwali się oryginalnymi włoskimi produktami, po które szef kuchni jeździ osobiście do Włoch. Fabio docenia też ponoć polskich lokalnych dostawców, szczególnie lubi polskie szparagi wiosną, a jesienią kaczkę i grzyby. Zobaczymy, jak karta tego lokalu będzie się zmieniała w innych sezonach, miejsce ma takie plany.
Menu napisane jest w większości po włosku, co rolę kelnerki podnosi do rangi tłumacza. Znajdziemy w nim oczywiście różne rodzaje pizzy i pasty, ale są także sałaty, duży wybór bruschetty, kilka – jak na miejsce o takiej nazwie przystało – rodzajów carpaccio (m.in. z łososia, bresaoli i rostbefu), są też mięsa, ryby i owoce morza. Niestety Carpaccio nie ma jeszcze koncesji, ale informuje o tym na etapie rezerwacji telefonicznej (wskazanej) i pozwala na przyniesienie własnego wina. Naszej kolacji towarzyszy więc Le Versant Viognier (47zł), którego kupiłam w sklepie WineStory.
Nie wypadało mi zacząć od niczego innego, jak od carpaccio. Wybrałam Carpaccio di Tonno con Pecorino (45zł). To przyjemny początek. Cieniuteńkie płatki tuńczyka są ułożone na miksie sałat z rukolą, potraktowane delikatnym dressingiem na bazie musztardy i przykryte sporymi, choć cienkimi plastrami pecorino. Wolałabym samą rukolę w podkładzie, ale ogólnie to danie mi smakuje. Prezentacje nie jest natomiast jego mocną stroną.
Uwagę moją przyciąga jednak Bruschetta z szynką parmeńską (25zł), którą zamówił mój kolega. Ułożona na drewnianej desce ogromnych rozmiarów pajda pieczywa, a na niej cudowna mozzarella, sos pomidorowy i duża porcja aromatycznej prawdziwej szynki parmeńskiej. To był lepszy wybór startera, wiem, bo oczywiście musiałam skosztować.
Na danie główne zjadłam Gamberoni al Cognac (60zł). Jest to pięć sztuk sporych krewetek jumbo. Podane są na polencie, podlane gęstym sosem z czosnkiem i odrobiną chilli, o wyczuwalnej nucie smakowej koniaku i posypane pietruszką. Bardzo dobry wybór. Krewetki zachowały swoje smaki, przygotowane więc były zapewne w skorupach, ale przed podaniem obrano je dla ułatwienia, pozostawiono jedynie dekoracyjne głowy. Wyborem mojego towarzysza kolacji padła ryba Spigola al Sale Grosso (50zł). Przyniesiono ją w całości w soli, po czym zabrano do filetowania i powrócono z kawałeczkami niezwykle delikatnej, jędrnej ryby.
Deseru nie jedliśmy. Restauracja Carpaccio serwuje bowiem tylko desery przygotowywane z włoskich mrożonek Bindi, które kosztowaliśmy już wielokrotnie i na zaskoczenie w tej dziedzinie trudno nam było liczyć. Przeszliśmy obok do Haagen-Dazs na lody. Wyjaśniono nam, że Carpaccio nie ma miejsca na przygotowywanie własnych deserów. Przyjmuję tę argumentację.
Moje pierwsze wrażenia z Carpaccio są pozytywne. Miejsce musi jeszcze dostać koncesję i wtedy warto będzie wrócić tu na – mam nadzieję – dobre włoskie wino. Pani kelnerka musi się jeszcze nauczyć, że hasło „świeże ryby” nie oznacza tylko ryb złowionych dziś rano w jakimś akwenie wodnym tuż obok restauracji. Dobrze byłoby też, by zanim miejsce dostanie koncesję, podkształciła się w otwieraniu wina. Na razie serwuje bowiem gościom kryminalne napięcie w temacie korka – ukruszy czy nie? Ale to wszystko objawy restauracji, która dopiero się otworzyła. To, co zjadłam mogę z czystym sumieniem polecić. Poza tym, w sobotni wieczór pogoda pozwalała na to, by siedzieć na zewnątrz, a widok Nowego Światu o zmierzchu, popijamy dobrym winem i zajadany świeżym tuńczykiem, jest bezcenny.
Carpaccio, Nowy Świat 36, Warszawa, tel. +48 22 692 47 26
Po więcej zdjęć Carpaccio zapraszam na fanpage Frobloga.