Powiedzmy to otwarcie – to miejsce jest dziwne. Hiszpańskie, co należy docenić już za sam fakt, bo niewiele jest na mapie takich miejsc w Warszawie, a hiszpańskich serwujących dobrą kuchnię jeszcze mniej. Rubaszne – poprzez osobę właściciela, który wydaje się być osobą dość mocno żyjącą w swoim świecie i niekoniecznie przestrzegającą reguł świata zewnętrznego. Kameralne – bo maleńkie i potrafi być bardzo obłożone, stąd warto zawsze wcześniej zarezerwować stolik. Nowakowi się podobało bardzo. A ja powinnam chyba otworzyć kategorię „W kontrze do Nowaka”, bo moim zdaniem nie sposób nie zauważyć tu niedociągnięć.
Po pierwsze, jeśli przyjdzie Wam do głowy wybrać się tutaj, to nie przeglądajcie pieczołowicie strony www Cuatro Caminos. Nie tylko nie jest przyjazna i mocno chimerycznie skonstruowana, ale przede wszystkim zawiera zdjęcia właścicieli, na których obydwaj przypominają raczej zawodowych morderców niż świetnych szefów kuchni. Nie róbcie sobie tego, w rzeczywistości nie jest z nimi tak źle, ale stronę robił amator, zdjęcia też, ewidentnie krzyczy z niej hasło „na stronie www zaoszczędziliśmy”.
Zaczęłam od Marynowanych i wędzonych anchois na escalibadzie z pieczonych warzyw. Dość ekscentryczna to kombinacja marynowanych i wędzonych anchovis, która nawet przy mojej pasji do nich wydała mi się lekko ryzykowna, postanowiłam jednak się na nią zdecydować i raczej nie żałuję, całość była bardzo smakowita.
Drugie danie było spoza karty – przepyszne całe worki kalmarów z grilla, świetnie przyparwione i o znakomitej konsystencji. Z kalmarami zwykle w Polsce jest ten problem, że są gumowate. Większość moich znajomych zresztą nie jada kalmarów właśnie dlatego, że są przekonani o ich gumowatości, wystepującej niejako z natury. Tutaj kalmary były soczyste, znakomicie nie gumowe, widać, że surowiec świetny i kucharz zna się na rzeczy.
Deseru nie było, dlatego że pozostał tylko jeden z niewielkiej karty deserów, a ja pod tym względem jestem bardzo wybredna i dawno temu już postanowiłam nie jadać deserów w miejscach, w których nie jestem w 100% przekonana o tym, że jeść je powinnam. Wina białe były dwa i na pytanie o to, jakie one są, właściciel/szef kuchni odpowiedział dzielnie „Będzie Panu smakowało”. Dopytywanie o szczegóły mijało się z celem. Wino było średnie.
W trakcie naszej obecności doszło również do pewnej sceny z gośćmi, którzy przyszli w dość dobrym humorze, a następnie w zdecydowanie gorszym, szybkim krokiem wyszli wykrzykując w stronę właściciela „jak Pan się może tak zachowywać”. Nie wiem, co się stało, ale trzeba przyznać, że to miejsce wygląda na autorskie w tym znaczeniu, że jeśli się komuś nie podoba styl jawnego ogłaszania „W godzinach 16-17 jest sjesta”, to raczej siętu nie odnajdzie. Tych, którzy się odnajdą czeka bardzo dobra kuchnia, nie zawsze dokładnie w 100% zgodna z tym, co w karcie, ale przecież w prawdziwej Hiszpanii takimi drobiazgami z pewnością się nie będziemy przejmować.
Cuatro Caminos, ul Grzybowska 2 lok. 16, Warszawa