Na dość niesamowity pomysł wpadli pod koniec zeszłego roku dystrybutorzy win alzackich w Polsce, koncern winny Sopexa i Monika Kucia, dziennikarka kulinarna. Zorganizowali warsztaty kulinarne „Gotujemy z winem z Alzacji” dla blogerów kulinarnych (ale tych, którzy naprawdę gotują). Wspólnemu gotowaniu z Tomkiem Jakubiakiem w roli koordynatora towarzyszyło kilkadziesiąt butelek wina rozlewanych przez someliera z Winkolekcji, a pogawędkę o winie, której obszerne fragmenty poniżej, prowadził nieoceniony Tomasz Prange-Barczyński, redaktor naczelny magazynu WINO.
Jeśli chcecie się dowiedzieć dlaczego Sylvaner jest jak Henryk Bista, za co Tomek Jakubiak kocha Giancarlo Russo i po co rogi bawole zakopuje się w winnicach alzackich – przeczytajcie relację. Będzie w kilku częściach, bo jedzenia, picia i wiedzy było w trakcie tego wieczoru naprawdę sporo.
Dziś dwa pierwsze wina i związane z nimi fragmenty opowieści Tomasza Prange-Barczyńskiego.
Na powitanie dostajemy w kieliszkach Cremant Paul Edouard Brut, Bott-Geyl, AOP Cremant D’Alsace. Bardzo dobre musujące wino.
Nazwa szampan została zastrzeżona przez producenta win musujących z Szampanii, więc wina nawet produkowane w Francji dokładnie tą samą metodą nie mogą się nazywać szampanami. Dlatego w Alzacji wino musujące nazywa się Cremant d’Alsace. Ma ono swoją specyfikę, bazuje na odmianie pinot blanc, ale nie tylko, właściwie większość odmian uprawianych w Alzacji może posłużyć do zrobienia Cremant.
Drugie testowane przez nas wino, to Muscat, a konkretnie Muscat Grand Cru Pfingstberg 2005, Bernard Haegelin, AOP Alsace Grand Cru Muszkat jest bardzo specyficzną odmianą, ma mnóstwo klonów, pododmian. W samej Alzacji jest ich przynajmniej kilka. Dwa najbardziej popularne to Muscat Ottonel, dosyć powszechnie uprawiany w Europie Środkowej i Muscat a Petit Grains, popularny w basenie Morza Śródziemnego, w Alzacji zyskał sobie naytchmiast nazwę Muscat d’Alsace i uchodzi za odmianę autochtoniczną. Natomiast tak naprawdę większość producentów robiących muscaty w Alzacji miesza ze sobą te odmiany i podpisuje wyłącznie jako Muscat. Pijemy wino z rocznika 2005 – klasy Grand Cru.
Grand Cru i kontrowersje wokół alzackiego Grand Cru
W czasie tworzenia apelacji potem przez kilkadziesiąt lat rozwoju aplelacji Alzacja wybrano 51 pojedynczych winnic, czy też przynajmniej winnic, które uchodziły za w miarę jednorodne i uchodziły za lepsze niż pozostałe, i nadano im status Grand Cru. Grand Cru = miejsce o szczególnych warunkach, wyjątkowo dobrze nadające się do uprawy winorośli. Koncentracja tych Grand Cru jest w Dolnej Alzacji.
Niektóre z nich mają zaledwie po kilka hektarów i rzeczywiście są jednorodnymi winnicami. Inne mają po 50, 70, 80 hektarów i te właśnie budzą konktrowersje. Winnica na dosyć stromym stoku, gdzie zupełnie inny mikroklimat panuje u podnóża tej góry, zupełnie inny kilkadziesiąt kilometrów wyżej, gdzie nachylenie stoku potrafi się róznić, gdzie to, co się dzieje pod ziemią potrafi się różnić, żadne z tych grand cru nie jest monopolem, one nie należą do jednej winiarni, jedni winiarze posiadają kilka rzędów na dole, inni kilka na górze, te wina dosyć drastycznie potrafią się od siebie różnić. 3 największych, najbardziej znanych producentów starej daty – Trimbach, Beyer i Hugel – zbojkotowało tej klasyfikację i nie określa swoich win jako grand cru.
Najbardziej paradoksalna jest sytuacja Trimbacha, robiącego prawdopodobnie najsłynniejsze dzisiaj wino Alzacji. Riesling Clos Sainte Hune pochodzi z pojedynczej parceli, która liczy niewiele ponad 1 hektar – czyli najprawdziwsze grand cru – i jest to bodajże najwspaniale miejsce do produkcji rieslinga w Alzacji, jednolite o takim samym klimacie i podobne geologii. Pomimo tego wino to nie używa klasyfikacji Grand Cru.
Tego dowiedzieliśmy się zanim jeszcze grupa blogerek z Tomkiem Jakubiakiem na czele zaczęła przygotowywać jedzenie. O kolejnych winach i co z nimi mają wspólnego bawole rogi zakopane w winnicach – już jutro.