Mam pewien problem z recenzowaniem miejsc kulinarnych, wszystkie porównuję do ideału. A ideałem jest Bistro de Paris. Zaczynam więc kolejną recenzję wiedząc już jak ją skończę – sformułowaniem, że jest dość dobrze, ale nie jest to Bistro de Paris. Mam więc problem, bo to oznacza monotonię recenzencką 😉 Mimo to jednak podejmuję wyzwanie i zaczynam.
Kuźnia Smaku to bardzo elegancka restauracja nawiązująca do tradycji miejsca, które przed wojną było Kawiarnią Ziemiańską. Swoją drogą, szkoda, że nie zachowano tej nazwy. Zachowano natomiast trochę atmosfery, stare fotografie, dokumenty, trochę stylowych mebli, ze dwa stareńkie syfony (pamiętacie co to są syfony?) i menu ponoć stworzone z przepisów zebranych w latach dwudziestych i trzydziestych.
Zaczęłam od tatara z polędwicy wołowej. Po tatarze trudno restaurację oceniać, tak naprawdę każdy przyrządza go sobie sam. Chociaż nie, „U kucharzy” mistrz sztuki kulinarnej przygotowuje go na oczach gości na ruchomym stole kuchennym i to on przyprawia i miesza. W „Kuźni smaku” dostaje się tatara jak przystało – do wymieszania samemu. Ale w towarzystwie dodatków nieco ciekawszych niż standardowe – są bowiem i kawałeczki anchois i kapary. Zawsze istnieje ryzyko, że można sobie nieźle namieszać, ale akurat udało mi się trafić w mój własny, niezwykle wymagający J gust i tatar smakował mi bardzo.
Na główne danie wzięłam, zgodnie z sugestią kelnerki, danie popisowe – kaczkę pieczoną z owocami, winnym jabłkiem na buraczkach. Kaczka najlepsza chyba jaką jadłam. Niezwykle miękka, niezwykle soczysta, po prostu znakomita. Do tego jabłko marynowane w winie, podane z żurawiną. Kompozycja bardzo klasyczna i bardzo polska, ale tradycyjnie znakomita. Zawsze warto jednak zdać się na polecenia kelnera w dobrej restauracji. Oczywiście tylko pod warunkiem, że kelner rozmawia z kucharzem, a kucharz wie co robi. W Kuźni Smaku obydwa warunki są spełnione.
Na deser zjadłam puszysty sernik wiedeński z bakaliami. Skoro standard to standard. Bardzo dobry, z polewą czekoladową. Domknął standardową całość.
I powiem tak, zwolennikom dań standardowych, tradycyjnych, polskich, warto to miejsce polecić. Nie szukajcie po karcie oryginalnych zestawień, interesujących i zaskakujących kompozycji. Tego w niej nie znajdziecie. Znajdziecie dobrą, przyzwoitą, solidną kuchnię. Bez zaskoczeń. No i bez geniuszu Michela Morana … ale zdaje się, że nie miałam tak kończyć tej recenzji …
Kuźnia Smaku, ul. Mazowiecka 10, Warszawa