Mokotów, Polska, Restauracje
Skomentuj

Magiel Cafe

Na pewno nie będzie tak, że jeśli jakieś miejsce zostało Knajpą Roku Frobloga, to już nie będzie potrzeby sprawdzania, jak tam rzeczy smakują. Tak nie będzie. To miejsce będzie w dalszym ciągu sprawdzane i to nawet chętniej, bo takie sprawdzanie zwykle jednak jest przyjemne. Tak więc Magiel Cafe po raz kolejny. Po raz pierwszy ze zdjęciami dań. No ok, nie są to zdjęcia food stylistów, ale sami chcieliście.

Zaczynam od … uwaga uwaga małży św. Jakuba, moich ulubionych owoców morza. Tym razem Małże św. Jakuba na pure groszkowym, dodam, że usmażone na maśle kolendrowym. Plus z jednej strony cytrynka plus z drugiej strony limonka. Jest pysznie.

Magiel lubię za to, że cały jest pomysłem. To wywieszone pranie, te wieszaki na ścianach, proste obrusy, czy kanka na mleko w charakterze coolera do wina … to wszystko jest pomysłem i to takim, który nie występuje w co drugim miejscu w Warszawie. Może nawet jest to bardziej klimat krakowski.

Danie główne Kotleciki jagnięce z kuskusem i nierozszyfrowanym słodkawym sosem. Do tego jeszcze kilka boczniaków i dwa małe czerwone pomidorki. Sos okazuje się być na bazie warzyw, ale przede wszystkim zmiksowanej papryki, to wyjaśnia jego lekką słodycz.

Od czasu, kiedy trafiłam tu na degustację win alzackich i odkryłam dla siebie Sylvanera, nie pijam tu już nic innego. To jest zdecydowanie wino, od którego się uzależniłam. Nie zawsze jest w karcie, ale bywa poza nią. Sylvaner Vieilles vignes Jean-Louis et Fabienne Mann tomójwinny hitroku. Zamówcie, jeśli będziecie mieli okazję.

Tym razem spróbowałam też deseru. Sernik na orzechowo-bakaliowym spodzie. Ido niego drobne maźnięcia sosu z owoców leśnych. Do tego słodkie wino deserowe. I już niczego więcej nie potrzebuję. Poza może tylko tym, żeby dość często sprawdzać, jak Magiel Cafe sobie radzi. Takie będzie moje postanowienie.

Magiel Cafe, ul. Stępińska 2, Warszawa