Kultura
Skomentuj

Marcin Wasilewski Trio Faithful

Czy istnieje taka kategoria jak muzyka wytchnienia? Jeśli nie, chciałabym ją dla siebie tylko wprowadzić. I umieścić w niej płyty Trio Marcina Wasilewskiego, Sławomira Kurkiewicza i Michała Miśkiewicza. Jeśli naprawdę nie umiem znaleźć żadnego oddechu, jeśli potrzebuję wyciszenia, odnalezienia siebie, chwili spędzonej na niczym, a przywracającej do wszystkiego, sięgnę po którąś z tych płyt. Do tej pory miałam tylko January, teraz jest i Faithful.

Problem (a może to w ogóle nie problem) z muzyką polega na jej nieopisywalności, można ją rozebrać harmonicznie, dynamicznie na cząśtki, zapisać nutowo, nazwać, uszczegółowić, ale jak określić interpretację? Jak opisać klimat, który tworzy? Jak przenieść na papier nastrój, w który wprowadza? Tego się zrobić nie da, trudność więc ogromną budzi we mnie opis wrażeń po przesłuchaniu Faithful. Marcin Wasilewski Trio to mistrzowie klimatu.

Przy płycie Januray oszalałam. To było obiawienie, czułam się przyspawana do tej muzyki, nie potrafiłam się oderwać, chciałam się nią otaczać non stop. Tu już wiedziałam czego się spodziewać, ale i tak … może to wytchnienie, o którym mówię, jest po prostu uzależniające? Może zbyt mało go w czynnościach codziennych? Może zapomniałam, co mnie naprawdę cieszy i ta płyta mi to odrobinę przypomina. Nie wiem, ale wiem, że od kiedy mam – nie rozstaję się z nią.

Wasilewski to jest wielki melodysta. To nie jest jeden z tych zwariowanych pianistów, którzy przygnębią swoją imnprowizacją, tylko po to, by pokazać technikę, sprawność, tempo, znajomość rozwiązań harmonicznych, nie, to nie u Wasilewskiego. Tu wszystko jest podporządkowane melodii, to trio robi więcej muzyki niż niejedna orkiestra i to muzyki szlachetnie pięknej. O właśnie, o szlachetność chyba mi chodzi.

Widuję Marcina Wasilewskiego czasem na jakiejś operze w Teatrze Wielkim. Choć nie jest to pewnie nietypowe na świecie, w Polsce zwykle w tych miejscach muzyków jazzowych się nie spotyka. A przecież inspiracje jazzowe mogą płynąć właśnie z klasyki. Jak pięknie brzmi pierwszy utwór na płycie An den kleinen Radioapparat Hannsa Eislera (spopularyzowany też przez Stinga jako „Secret Marriage”). Mogę go spokojnie postawić w konkurencji w pierwszym utworem January – Diamonds and Pearls. Nie wiem, który wybrać, ale różne źródła tych kompozycji wskazują też na różnorodność inspiracji muzyków Trio.

Wasilewski, Kurkiewicz i Miśkiewicz od dziecka uważani byli za geniuszy. Kto miał szansę w wieku 17 lat grać z Tomaszem Stańko? No właśnie, oni niczego dowodzić nie muszą. Ich umiejętności są niepodważalne. Mogą się skupić na Muzyce. Być może dlatego reprezentują dla mnie muzykę wytchnienia.