Z przyjemnością wróciłam do Opasłego Tomu PIW celem weryfikacji. Lubię to czasem zrobić, lubię sprawdzić, jak po np. pół roku od pierwszych pozytywnych wrażeń, radzi sobie restauracja. Życie pokazuje, że mamy do czynienia z takimi porażkami jak R20, która to restauracja totalnie nie poradziła sobie z pierwszym sukcesem i takie wybitne przykłady jak Michel’s Brasserie, która do ostatnich swoich dni prezentowała jedynie najwyższy poziom podawanych dań i obsługi.
Zaczęłam od Pieczonego bakłażana z masłem orzechowym serwowanego z sałatką z ciecierzycy, pestek granatu i kolendry. Niesamowita kompozycja. Zastanawiałam się nad nią przez bardzo długi czas, wpływami jakiej kuchni jest inspirowana. Świetne danie, zupełnie odkrywcza mieszanka. Bardzo pyszna.
Na drugi atak poszedł już bardziej standardowy Królik w sosie z musztardy Dijon z ziemniakami gratin. Jeśli wierzę w to, ze jakaś restauracja potrafi zrobić dobrego królika, najczęściej wybiorę go z menu. Tak stało się i tym razem i było świetnym wyborem. Królik mięciuteńki, sos idealnie doprawiony, a ziemniaki gratin są chyba jedyną formą ziemniaków, która naprawdę mi smakuje. Całość super.
Na deser ponownie Degustacje deserów. To zawsze świetny pomysł na deser – nie jeden duży, ale maleńkie próbki wielu różnych deserów. Tym razem m.in. był mus chałwowy, panna cotta i sorbet gruszkowy. Jak zwykle pycha, różnorodność sprzyja deserom moim zdaniem.
Wygląda na to, że Opasły Tom PIW nie obniża lotów, w dalszym ciągu jedzenie jest rewelacyjne, bardzo też miła i nienarzucająca się obsługa. Miejsce zdaje próbę czasu, a z obserwacji ich profilu na Facebooku wiem, że menu zmienia się co miesiąc. Bardzo fajny pomysł na małą przyjemną bezpretensjonalną knajpkę na bardzo ekskluzywnej ulicy, wśród bardzo napuszonej konkurencji.
Bistro Księgarnia Opasły Tom PIW, ul. Foksal 17, Warszawa