„Rzeź” jest filmową adaptacją sztuki „God of Carnage”. Całość akcji filmu odbywa się w jednym pokoju. I to niesłychane, ile w tym pokoju się dzieje. Będzie trochę spoilerów, więc jeśli nie chcecie kompletnie nic wiedzieć o tym filmie, zanim go obejrzycie, nie czytajcie dalej. Fabuła jest prosta, dwóch kolegów z klasy pobiło się w parku, rodzice spotykają się, żeby spisać wspólne stanowisko dla ubezpieczalni. I są mili, grzeczni, jedni poczuwają się do winy, drudzy nie mają pretensji. Wprawdzie w pisanym teście jest jedno sporne słowo, ale szybko znajdują bezsporny zamiennik. I już prawie wszystko ustalili i prawie wychodzą. I to jest właśnie to „prawie, które robi różnicę”.
Zaczyna się dyskusja. Jeszcze na początku w miarę kulturalna, jeszcze próbują się trzymać meritum, ale potem jest coraz trudniej. Różnice kulturowe, światopoglądowe i charakterologiczne prowadzą do kłótni, wrzasków, no a później jest już faktycznie rzeź.
Genialny pokaz frontu walki. Najpierw pary trzymają się ze sobą, potem zmienia się tempo i nagle panowie, zachęceni szkocką, zaczynają jakby lepiej rozumieć siebie nawzajem, potem pora na kobiecą solidarność, na końcu kompletnie już nie wiadomo, kto z kim trzyma, brak już godności każdej ze stron. Każdy wrzeszczał, każdy się upokorzył, jeśli jeden uczestnik był w miarę spokojny, to i na niego znaleziono sposób by go wytrącić z równowagi. Rzecz nie ma już nic wspólnego z bójką chłopców, o którą chodziło na początku.
Cała ta sytuacja, ten teoretyczny brak akcji, idealnie nadaje się do brawurowych popisów aktorskich. Faktycznie panie – Judie Foster i Kate Winslet – są nieco bardziej barwne niż panowie, choć Christoph Waltz ma tu świetną rolę i idealnie do niej pasuje. Ma się ochotę zrobić mu krzywdę mniej więcej po 15 minutach filmu, a potem jest tylko lepiej. Wszystkich nas denerwują, drażnią, a potem śmieszą.
Przeczytałam niedawno, że Polański należy do tych reżyserów, którzy nie pozwalają aktorom na zbytnią swobodę. Na planie podejmuje decyzje despotycznie, zdarza mu się odpowiedzieć na „dlaczego tak?” aktorów „Dlatego, że ja to robię od 60 lat i wiem”. Nie dyskutuje. Ale to wcale nie powoduje, że nie chcą u niego grać. Wręcz przeciwnie. Nie widziałam jeszcze tak znakomitej Jodie Foster, Kate Winslet też osiąga swoje szczyty. Obydwie nominacje do Złotych Globów szczerze zasłużone.
„Rzeź” to nie jest łatwe kino, ale w efekcie jest zabawne. Śmiejemy się z tej hipokryzji, z tych kłótni małżeńskich, z tych rozgrywek, gierek, z nadmuchiwania tematów, z przerysowywania. Bardzo dużo zabawnych scen. Tylko to trochę śmiech z cyklu „Z kogo się śmiejecie? Z samych siebie się śmiejecie”.
W skali od 1 do 10 daję 8