Międzynarodowa, Nowe miejsce, Powiśle, Śródmieście, Wine bar
komentarze 2

Winsky Wine’n’Whisky Bar

Winsky: Foie gras brulee

Ocena: 15.5/20

Czy wrócę? TAK

Kiedy w lipcu otworzył się Zachodni Brzeg w budynku The Tides nad Wisłą usiadłam sobie w ich ogródku na leżaku i pomyślałam, że to cudowne miejsce. Potem okazało się, że do cudu jeszcze długa droga – obsługa była fatalna, jedzenie przeciętne, a o dobrym winie nikt tam nie słyszał. Żal mi było tych leżaków i tego widoku, marzyłam o lepszym miejscu nad Wisłą i z nadzieją spoglądałam na sąsiednie – wtedy jeszcze puste – lokale. Ktoś wyraźnie czytał w moich myślach. Trochę to trwało, lato się skończyło, ale tuż obok, kilkanaście dni temu powstał Winsky Wine’n’Whisky Bar. Ma taki sam trawnik i taki sam widok, a cała reszta jest o dwa nieba lepsza.

Winsky: Ogólne wrażenie

Zacznijmy od całkowicie pierwszego wrażenia, czyli nazwy. Może ciut za długa z tym tłumaczeniem Wine’n’Whisky, może ta druga część niepotrzebna, ale samo Winsky to jest świetna nazwa. Podsumowująca, o co tu chodzi. Przydałoby się lepsze logo, ale jak już nazwa jest dobra, to logo kiedyś pewnie i nastąpi.

Wyobrażam sobie, co tu się będzie działo latem. Póki co jednak to miejsce jest raczej na starcie. Tłumów nie widać, a szczerze mówiąc ten widok na Wisłę zimą jest równie piękny jak latem. Oświetlony stadion przypomina, w jakim mieście jesteśmy. Ja mam ochotę siedzieć tu non stop. W ciągu ostatnich dwóch tygodni byłam 3 razy.

W wystroju Winsky jest klubowy. W tym znaczeniu, że bardziej przypomina whisky bar niż wine bar. Są centralnie ustawione wygodne pluszowe granatowe sofy, równie wygodne ciemno bordowe krzesła przy barze. Stoliki w ciemnych kolorach i kameralne światło pomagają stworzyć tu klimatyczną atmosferę. Do tego dobrze wyeksponowana jest maszyna Enomatic (umożliwiająca sprzedawanie win na kieliszki bez utraty jakości) i okno na kuchnię.

Wybór win tutaj to ponad 300 butelek. Nawet Wojciech Bońkowski pisze: „Imponujące miejsce, raj dla winomana! Ponad 300 win, o większości nie słyszałem.” Ja mogę tu właściwie już spędzić resztę życia odkrywając kolejne beczkowe Chardonnay czy pomarańczowe gruzińskie cuda. Żyć nie umierać.

Winsky Klubowe wnętrze

Klubowe wnętrze

Winsky Kuchnia

Okno na kuchnię

Winsky: Obsługa

Właścicielką miejsca jest Monika Frendl, członkini stowarzyszenia Kobiety i Wino. Jest to typ właściciela obecnego na miejscu i bezpośrednio zaangażowanego w codzienną pracę restauracji i obsługę gości. To już dobry znak.

Ale jeszcze lepszym znakiem jest to, że w Winsky zaangażowane są przynajmniej dwie osoby z świętej pamięci Baltazara – Mateusz Staniszewski oraz Marcin Krzanowski. Pamiętacie to miejsce na Kruczej? Do dzisiaj nie mogę go odżałować.  Z jednym z panów miałam tam kiedyś zabawną pogawędkę. Opowiadał o swoim pobycie w Wielkiej Brytanii. Któregoś dnia zmartwił się, że może za dużo wina pije i zastanawiał się, czy to nie problem. Poszedł do lekarza. A ten zdziwiony przyznał, że pije tyle samo i zamiast do grupy uzależnionych od alkoholu skierował pana do grupy obwiniających się za bardzo. Przyznaję, że jest to jedna z moich ulubionych opowieści warszawskich sommelierów. I z radością powitałam tę obsługę ponownie, nie widziałam panów prawie trzy lata.

No w każdym razie, obsługa w Winsky jest dokładnie taka, jaką lubię najbardziej. Zawsze na miejscu, ale kompletnie nienarzucająca się. Wystarczająco swobodna, a jednocześnie profesjonalna. Zbierająca feedback o daniach dla kuchni. I bardzo dobrze poinformowana w temacie wina i w temacie jedzenia. Po prostu są tacy, jakich chce się odwiedzać.

Winsky Gotsa

Gruzińskie wino pomarańczowe Gotsa

Enomatic

Winsky: Foie gras brulee

Winsky: Foie gras brulee

Winsky Mule

Winsky: Mule z solonym dorszem zapiekane w muszlach po ostrygach

Winsky Przegrzebki

Winsky: Przegrzebki z soczewicą, curry i żelem z mango

Winsky: Jedzenie

Tutejsza karta dań to tzw. małe formy – zimne i ciepłe talerzyki wielkości (i cenach 11-37zł) raczej przekąskek niż dań głównych. Idea jest taka, że przychodzi się tu na wino lub whisky, a jedzenie jest do alkoholu dobierane. To zresztą prawdopodobnie pierwsze miejsce w Warszawie, gdzie jedzenie dobiera się do wina, a nie odwrotnie.

Szefem kuchni jest tu Mariusz Wołosewicz, nowa twarz na warszawskiej scenie gastronomicznej. Dopiero co wrócił z zagranicznych „tournée” 🙂 po Wielkiej Brytanii i Hiszpanii. I powiem szczerze, że ten brytyjski sznyt jest w tej kuchni bardzo czytelny. Jeśli jagnięcina to z miętą (galaretką), jeśli zupa rybna, to chowder. To jest fajne, bo to jest nieco inne niż wszędzie i bardzo cieszy kubki smakowe. Tutejsza Kuchnia jest bardzo przyjemnym przeżyciem. Jeszcze nie wszystko jest równe, jeszcze są dania do wymiany (i obsługa też to wie i przekazuje, wiec pewnie karta się dopracuje), ale średnio poziom jest wysoki.

W trakcie trzech wizyt zjadłam pewnie 80% tutejszych propozycji. Dwa najmocniejsze dania to moim zdaniem Foie gras brulee z rodzynkami w Sauternes (37zł) oraz Ser i trufle (31zł). Obydwa cudownie się wpisują w comfort food. Mus z foie gras pyszny, podany pod chrupką skorupką z cukru trzcinowego, do tego rodzynki namoczone w klasycznym dodatku do foie gras czyli w Sauternes. Pyszny klasyk. Natomiast Ser i trufle zakrawa o food porn. Dojrzewający ser, ciągnący się, z odrobiną czosnku, posypany truflą, podany z chrupką grzanką z ciemnego chleba. Cudo! I tu wielki ukłon w stronę małych form. To danie jest tak intensywne w smaku, że można go podać jedynie w ograniczonej ilości, więcej byłoby nie do zniesienia. Brawa dla szefa kuchni za wyczucie.

Brawo też za intensywność smaków. Mariusz Wołosewicz dołącza do tej grupy szefów kuchni, którzy są mistrzami przyprawiania. Smaki tu są mocne, pod kreskę, jeszcze ciut, a byłoby za słono, czy za słodko, ale nigdy nie jest. Nawet jeśli coś się czasem wymknie spod kontroli, o wiele bardziej cenię taki rodzaj przyprawiania, niż bezpieczne nie-dosolenie i stawianie przypraw przed gościem na stoliku. To drugie to asekuracja, a kuchnia powinna należeć do odważnych.

Znakomite są też Mule z solonym dorszem zapiekane w muszlach po ostrygach (19zł), choć tu ostrożnie z kawałkami papryczki chilli na serze. Warto zdjąć, jeśli ktoś nie lubi ostrych smaków. Jedyna uwaga – rozważyłabym użycie muszli przegrzebków, mniej by się kruszyły.

Mocnym punktem tego menu jest też Zupa rybna z warzywami i grzanką (25zł). Wyróżniam ją właśnie za ten charakter chowderu, bo nie często można w Warszawie taką zupę zjeść. I jest jeszcze genialna Jagnięcina z warzywami i galaretką miętową (29zł) w słodkawych nutach smakowych, z mętną galaretką miętową, która ładnie się rozpuszcza i łączy z kawałkami jędrnych warzyw.

Słabiej jest przy Ostrygach (31zł). Co robi to bezsmakowe zmarnowane biedactwo w tempurze obok tej prawdziwej ostrygi w muszli? Słabiej przy Pstrągu i łososiu (21zł), naprawdę nie wiem, o co chodzi w tym daniu, to jakaś wprawka z żelatyny chyba. Uważałabym też trochę na zbyt często obecne kiełki groszku, era kiełków już na szczęście za nami. Minusem są też podobne (choć z opisu dań to nie wynika) dodatki do gęsi i steka, jeśli więc ktoś zamówi akurat te dwa talerzyki, to zobaczy czerwone mięso z jarmużem i mocno zredukowanym demi-glacem, a szkoda, bo ta kuchnia ma o wiele więcej ciekawego do zaproponowania.

Winsky: Ostrygi

Winsky: Ostrygi

Winsky: Pstrąg i łosoś

Winsky: Pstrąg i łosoś

Winsky Jagnięcina

Winsky: Jagnięcina z miętową galaretką i warzywami

Zupa rybna

Winsky: Zupa rybna

Tuńczyk tataki

Winsky: Tuńczyk tataki

halibut

Winsky: Halibut z sosem rakowym

Ser i trufle

Winsky: Ser i Trufle

Winsky: Relacja jakości do ceny  

Dobrze oceniam tę relację. Nie jest tu tanio, ale drogo też nie jest. Warto pamiętać o tym, że prawdopodobnie dwoma talerzykami tu się nie najemy, więc cena do 37zł to cena za przystawkę. Świetną relację cenową mają natomiast wina. I dobre jest to, że można się napić wina praktycznie w każdym przedziale cenowym. Poniżej 100zł, powyżej, no i też oczywiście tych na większe okazje.

Najdroższe fragmenty w tym miejscu to whisky dla koneserów. Kieliszek kultowej Port Ellen kosztuje 550zł. W tę stronę nie zmierzałam.

Winsky sprawił mi wielką radość. Bardzo mnie ucieszył, skłonił do pisania i do wracania tutaj. Wina są tu genialne (a piłam moje ukochane hiszpańskie Godello i pomarańczową gruzińską Gotsę, i beczkowe Chardonnay i kilka jeszcze innych). Jedzenie w przewadze jest bardzo dobre. Obsługa wymarzona. Lokalizacja świetna, nawet zimą chce się podziwiać ten widok. I jeszcze jedno na koniec: bluesowa muzyka. Winsky, czekałam na Was!!!

Winsky, ul. Wioślarska 10, Warszawa, tel. 881 688 222

 

Ocena: 15.5/20

Czy wrócę? TAK

  • Ogólne wrażenie
    4
  • Jedzenie
    3.5
  • Obsługa
    4
  • Relacja ceny do jakości
    4
Na plus
  • Bardzo duży wybór wina w różnych przedziałach cenowych
  • Dużo win na kieliszki
  • Dobre jedzenie w małych formach
Na minus
  • Kiełki groszku muszą odejść
  • Słabsze pozycje z menu powinny wypaść