Autorska, Hiszpańska, Nowe miejsce, Restauracje, Śródmieście, Tapas
komentarzy 5

JAMON

Co to jest tapas bar? Nie, nie zamierzam rozpoczynać kolejnej dyskusji na ten temat. Przy okazji pozdrawiam pana Dariusza Opaska z Tapas Baru Romesco, który potrafi naprawdę długo i merytorycznie prowadzić dysputę na ten temat. Nie rozpoczynam takiej dyskusji, natomiast warto, by każdy z Was miał dla siebie odpowiedź na to pytanie, zanim pójdzie do JAMON – nowej restauracji i tapas baru na Wierzbowej, przy Placu Teatralnym. JAMON Tapas Restaurant Lounge. Tak brzmi oficjalna nazwa.

Zanim więc wejdziecie do JAMON, musicie po pierwsze wiedzieć czym są tapas, a po drugie tapas baru w tym miejscu nie oczekiwać. Po prostu się z tymi oczekiwaniami rozstańcie, tak będzie lepiej. Ani wielkością porcji, ani ceną, większość dań proponowanych w części tapas żadnych tapas nie przypominają. Jeśli jednak uda Wam się rozprawić z oczekiwaniami, JAMON pokaże swoje inne oblicze. To miejsce potrafi naprawdę smacznie i interesująco karmić. Nie jest tanio, miejscami jest bardzo drogo, ale jest dobrze, miejscami bardzo dobrze.

JAMON

JAMON Tapas Restaurant Lounge

Przed moją pierwszą wizytą oczywiście nikt mnie nie uprzedził – taka rola pionierów. Poszłam więc z nastawieniem na tapas. Zamówiłam trzy – jak mi się wydawało – małe dania. Anchois Cantabrico z Santona (16zł) to danie proste i najbardziej zbliżone do tapas (wielkością i ceną). Takie puszeczki pamiętam z NOLITY, więc od razu budzą moje dobre skojarzenia. Wewnątrz są dwa fileciki anchois na pan tomaca (grzankach z pomidorami). Kantabryjskie anchois jadłam kiedyś w madryckim tapas barze Laredo. Też były dwie i też kosztowały ok. 4 EURO. JAMON sprowadza wiele oryginalnych produktów z Hiszpanii, może to więc być jedyna okazja zjedzenia takich anchois w Warszawie.

JAMON Anchois Cantabrico z Santona

JAMON: Anchois Cantabrico z Santona

Tortilla z ziemniakami, cebulką i chorizo (34zł) To proste i bardzo smaczne danie. Klasyczna hiszpańska tortilla ziemniaczana z odrobiną cebuli i kawałeczkami chorizo. Towarzyszy jej majonez o smaku chorizo, który przyjemnie dodaje charakteru całości. Danie jest najzwyczajniej smaczne, jednak gdyby to miało być tapas, tej tortilli powinno być trzy razy mniej i taka też powinna być jej cena. Nie godzi się, by tortillę podawać za 34zł.

JAMON Tortilla z ziemniakami, cebulką i chorizo

JAMON: Tortilla z ziemniakami, cebulką i chorizo

Znakomita Sałatka malagijska z dorszem pieczonym w niskiej temperaturze (28zł) występuje już w innej części menu, jest również bardzo obfita. Na spodzie mamy rozgniecione ziemniaczki, na nich warstwę czerwonej cebuli i pomarańczy, a na samym wierzchu pieczonego dorsza i pesto pietruszkowe. Sałatka malagijska to klasyka, ale ta jej forma należy to bardzo udanych. Wszystko jest bardzo solidnie przyprószone solą, trochę na granicy ryzyka przesolenia. To danie przekonuje mnie, by powrócić do JAMON na pełną kolację następnego dnia, już bez oczekiwań.

JAMON Sałatka malagijska z dorszem

JAMON: Sałatka malagijska z dorszem pieczonym w niskiej temperaturze

Przystawkami zamówionymi podczas drugiej wizyty dzielimy się z moim towarzyszem. Daje mi to możliwość zjedzenia całkiem sporej liczby pozycji z menu JAMON, jednak karta jest tu tak długa, że nie zjadłam nawet jednej trzeciej serwowanych tutaj dań. Menu podzielone jest na tzw. tapas (jest ich dziesięć, najdroższa jest Hiszpańska Szynka Iberico de Bellota za 80zł), potem osiem pozycji w kategorii Przystawki, dalej idą Zupy, sałaty i dania z ryżem – jedna kategoria, a w niej sześć pozycji, kolejne są mięsa – pięć propozycji z najdroższą Polędwicą wołową z foie i sosem z czerwonych owoców za 89zł, wreszcie Ryby i owoce morza – siedem dań (49-148zł) i na koniec trzy desery. Prawie 40 pozycji menu, dawno takiego menu nie widziałam.

JAMON Sala

JAMON: Sala

Obydwie przystawki są genialne, choć z zupełnie innych bajek. Pierwsza to klasyczna ośmiornica po galicyjsku z lekkim podkręceniem aromatem trufli. Ośmiorniczka po galicyjsku w aromacie trufli (39zł) jest pyszna, miękka i jędrna, pięknie pachnie i wygląda. Z kolei Bob Marley z wędzonego łososia z migdałami (29zł) nie ma z klasyką nic wspólnego. To kreacja szefa kuchni. Roladki z łososia z serkiem śmietankowym z kawałeczkami gruszki i czerwonej cebuli, wszystko o aromacie migdałowym i posypane płatkami prażonych migdałów. Roladkom towarzyszą grzanki z ciemnego pieczywa. To jest absolutnie świetna i wyrafinowana kompozycja. Smaki łososia, gruszki i migdałów bardzo ładnie się komponują. Cebulka przyjemnie chrupie. Dlaczego to danie nazywa się Bob Marley? Pan obsługujący informuje nas, że chodzi o skojarzenie roladki, rolowania i rolowania jointów przez Boba Marley’a. Jako muzyk z wykształcenia protestuję przeciw kojarzeniu Marley’a wyłącznie z marihuaną :), ale nie zmienia to faktu, że danie jest świetne.

JAMON Bob Marley

JAMON: Bob Marley z wędzonego łososia z migdałami

Na danie główne wybieram Grillowane brzytwy morskie z pietruszką i czosnkiem (60zł), ale szybko okazuje się, że tego wieczora ich nie ma. Nic dziwnego. Jeśli karta ma 40 pozycji, trudno będzie utrzymać stan dostępności każdego z potrzebnych produktów. Zamawiam więc Tataki z tuńczyka w sosie ponzu z warzywami i owocami (60zł). Danie jest znakomite. Świetny tuńczyk, delikatnie tylko ścięty na obrzeżach, solidnie posypany skórką z cytrusów i podany na grillowanych warzywach. Do tego kwiat soli. Bardzo dobre.

JAMON Tataki z tuńczyka

JAMON: Tataki z tuńczyka w sosie ponzu z warzywami i owocami

Wieczór kończy Kremowy deser mleczno-ryżowy z Baileys (25zł). Ponownie jest on klasyką z lekkim „twistem”. Tym razem w roli twista wystąpił Baileys. Deser smaczny, choć nie porywający. Po całej degustacji, dostajemy w prezencie jeszcze jedno danie. Nie ma go w karcie, ponieważ nie do końca wiadomo, co z nim zrobić – czy ma być deserem czy przystawką? To kulki foie gras otoczone gorzką czekoladą, podane na bardzo słodkim musie karmelowym. Bardzo interesujące i mocno ekstrawaganckie danie. To kolejny dowód na kreatywność i wyczucie smaku tutejszego szefa kuchni.

JAMON Ryż na mleku

JAMON: Kremowy deser mleczno-ryżowy z Baileys

Podusmowując, JAMON brakuje konsekwencji. Miejsce chce być wszystkim, a wszystkim być nie może. Ceny przypominają restaurację fine dining, a na ścianach wiszą telewizory i oglądane są mecze hiszpańskiej ligi. Tapasy są w większości zbyt duże i drogie. Na pozytywne opinie zasługuje obszerna karta win (w tym moje ulubione Albarino) i bardzo miła obsługa. Totalnie do tego braku konsekwencji nie pasuje genialna kuchnia Davida Canca Beccera oraz Raula Gomez Gonzaleza – tutejszych szefów kuchni. Zjemy tu naprawdę znakomicie.

I teraz będą dwie rady. Rada pierwsza. Dla właścicieli. Oddzielcie tapas bar od restauracji. Zróbcie restaurację w sali na poziomie -1, a tapas bar na górze. Ograniczcie menu przystawek i dań głównych do 15 pozycji. Kartę tapasów wyodrębnijcie. W tej karcie ograniczcie ceny do maksymalnie 15zł / tapas, zmniejszcie porcje. Rada druga. Dla czytelników. Wybierzcie się do JAMON jak szybko to możliwe. Zjecie niesamowite rzeczy, nie wszystko jest bardzo drogie, można rozsądnie wybrać. Idźcie szybko, bo jeśli właściciele nie zmienią tego miejsca, zacznie w szybkim tempie generować gigantyczne straty. Przetrwa trzy do sześciu miesięcy. Szkoda byłoby nie skosztować takiej dobrej kuchni.

JAMON, ul. Wierzbowa 9, Warszawa, tel.  22 692 42 23

Save to foursquare

Po więcej zdjęć JAMON zapraszam na fanpage, Google+ i Instagram Frobloga. Zachęcam do prenumerowania newslettera Frobloga. Co tydzień w piątek wysyłam podsumowanie moich relacji. Wystarczy podać swój adres e-mailowy tutaj: