Finalista nr 3
Magiel Cafe (ul. Stępińska 2) – W środku niczego, na totalnej pustyni kulinarnej, pośród bloków i nienajnowszych biurowców (z wyłączeniem Agory), w pomieszczeniu po byłym maglu, znajduje się kameralne, zupełnie szalone, powstałe z powodu fantazji i zapału miejsce serwujące kuchnię śródziemnopolską. Można tu zjeść topinambur, skorzonerę i pasternak, rzeczy, które praktycznie nie występują w menu kart restauracyjnych, no może trochę zaczynają się pojawiać.
Miejsce wśród finalistów Knajpy Roku Frobloga za to, że równie świetnie smakuje tu Halibut z pieczonymi burakami i dipem z anchovies jak i zwykłe Fish&Chips, do którego jakby mimochodem dodaje się tapenade z zielonych oliwek, co totalnie zmienia charakter dania, a Anglików przyprawiłoby pewnie o zawał serca. To jest nominacja za łamanie konwenansów i jednoczesny powrót do źródeł kuchni polskiej.
Opisy moich wrażeń z Magla tu i tu – i jestem zdziwiona i nieco zawstydzona, że nie napisałam o nich więcej, bo bywałam o wiele częściej.
Finał już jutro!