Zaledwie 45 minut samochodem od Warszawy w stronę Grójca mieści się przepiękny klasycystyczny Pałac Mała Wieś z XVIII wieku. To tu Marek Kondrat płakał nad biustem Renaty Dancewicz w „Pułkowniku Kwiatkowskim”, a w każdym razie tu właśnie kręcono tę scenę. Pałac Mała Wieś to piękny obiekt z hotelem, herbaciarnią, ogrodami i parkami, stawem, restauracją Stara Wozownia, Nową Oranżerią przeznaczoną na większe eventy oraz z weekendowymi atrakcjami dla dzieci. Historia pałacu jest barwna, jak i historia naszego kraju. Dziś jest w prywatnych rękach. Ponad rok temu, po kilku latach remontu, został otwarty dla gości z zewnątrz. To świetny pomysł na krótki weekendowy wypad.
Zdjęcia mówią więcej niż 1000 słów, więc poniżej sporo zdjęć. Nie jest to blog o architekturze ani o pałacykach. Jednak klimat tego miejsca niezwykle mnie ujął, spędziłam tu dwa weekendy i na pewno wrócę ponownie. Jedzenie w Starej Wozowni jest na bardzo dobrym poziomie. Pomyślałam więc, że podrzucę Wam ten pałacyk jako pomysł na krótką weekendową wycieczkę.
Pałac Mała Wieś: Historia
Pałac był zaprojektowany przez Hilarego Szpilowskiego dla pierwszego właściciela Bazylego Walickiego, przyjaciela i doradcy Króla Stanisława Augusta Poniatowskiego. Od 1786 do 1945 roku należał do najznakomitszych rodów polskiej szlachty – rodzin Walickich, Zamoyskich, Lubomirskich i Morawskich. W 1945 pałac – jak wiele innych w całej Polsce – znacjonalizowano. Został letnią rezydencją Urzędu Rady Ministrów, a dookoła obiektu postawiono służby mundurowe.
Cyrankiewicz, Urban, Gomułka czuli się tu z pewnością równie znakomicie jak wcześniej rodziny szlacheckie. Nina Andrycz (która ponoć uwielbiała to miejsce) ma tu nawet do dzisiaj pokój kąpielowy swojego imienia. Można się oburzać takim przywłaszczaniem sobie majątku, natomiast pałacowi na dobre to wyszło. Wiele pięknych polskich pałacyków w innych częściach kraju w tym czasie zostało szkołami, sierocińcami, czy nawet PGR-ami. Nie było na nie budżetu, marniały przez lata, niektóre do dziś nie odzyskały swojego blasku. Pałac Mała Wieś miał o wiele więcej szczęścia.
W 2008 roku rodzina Morawskich odzyskała prawo do pałacu, a kilka lat później sprzedała obiekt państwu Wiesławie i Leszkowi Barańskim. Nowi właściciele to właściciele firmy Agrosimex zajmującej się dystrybucją środków ochrony roślin oraz nawozów. Całkowicie polski i prywatny kapitał. Przede wszystkim jednak są to ludzie z okolicy, którzy pałac znali od dziecka i którym jego losy nie były obojętne. W latach 2014 – 2016 poddali go gruntownej renowacji, a ponad rok temu otworzyli dla ludzi.
Całą historię przeczytać można na stronach www Pałacu i w Wikipedii. Dziś jest tu hotel, restauracja Stara Wozownia, Nowa Oranżeria z salami balowymi, piękne ogrody i park pałacowy, staw, a w planach spa i pole golfowe.
Pałac Mała Wieś: Restauracja Stara Wozownia
Szefem kuchni jest tutaj Zbigniew Paluch, z doświadczeniem m.in. z krakowskiej Ancory oraz warszawskich Tamka43 i Qchnia Artystyczna. Tutejsza kuchnia przede wszystkim jest prosta. I to cenię w niej najbardziej. Krótka karta – osiem przystawek (22-39zł), trzy zupy (16-18zł), siedem dań głównych (49-79zł) – to pozycje głównie kuchni polskiej. Jest też menu degustacyjne – cztery dania 99zł, sześć – 139zł. I krótkie menu dla dzieci, obejmujące cztery pozycje – rosół, kurczak, makarony (12-22zł).
Okolice Grójca to okolice jabłek. Słynne jabłko grójeckie to produkt ze znakiem Chronionego Oznaczenia Geograficznego. Dlatego cieszy bardzo, że w tutejszej kuchni jabłka to temat traktowany szczególnie.
Największą gwiazdą tej karty jest absolutnie unikalny Kremowy barszcz z jabłek grójeckich (16zł). Rzecz bez precedensu, znana właścicielom ponoć z dzieciństwa. Poszukiwania przepisu tej zupy zbudowanej o zakwas na jabłkach grójeckich, trochę trwały. Ostatecznie przepis pomógł ponoć odnaleźć Maciej Nowicki z Pałacu w Wilanowie w ramach organizowanych przez wilanowski pałac zajęć z rekonstrukcji polskiej kuchni. To piękne danie z piękną historią i bardzo wyjątkowym smakiem. Bardzo mnie cieszy, że wraca się w Pałacu Mała Wieś do przepisów z okolic, bo pewnie nigdy nie ujrzałyby światła dziennego w inny sposób.
W karcie znajdziemy też innych dumnych przedstawicieli kuchni polskiej i znakomitego polskiego produktu – jagnięciną i bryndzę z Podhala, pstrąga z Zielenicy, cielęcinę, kaczkę, czy oczywiście tatara i śledzia. To kuchnia polska w dobrym wydaniu, za co szefowi kuchni należą się gratulacje. Wiem, że prościej byłoby pójść w krewetki i pizzę, ale w takiej lokalizacji po prostu nie wypada.
Na desery warto się przejść do Herbaciarni na tyłach budynku głównego Pałacu. Po pierwsze cieszy tu widok na śliczne ogrody, po drugie wybór deserów, herbat i kaw jest tu o wiele szerszy niż w restauracji. Tu już ze znacznie mniejszą orientację na polską kuchnię (a szkoda!) w karcie znajdziemy m.in. szarlotkę, bezę Pavlova, tiramisu, deser mango / marakuja i chałwę. Są też lody, sorbety i desery lodowe.
A gdyby tak zrobić tu “from farm to table”…
Patrząc na ten teren miałabym jedno marzenie: żeby powstała tu restauracja typu “farm to table“. Na świecie to w tej chwili jeden z mocniejszych trendów w restauracjach, w Polsce raczkuje. Robi to już Water and Wine, trochę zaczynał Dominik Narloch, kiedy jeszcze gotował w restauracji Werbena Hotelu Herbarium, jednak to ciągle mało, a potencjał jest ogromny.
Czyż nie byłoby pięknie, gdyby wszystkie (lub większość) serwowane w Starej Wozowni owoce i warzywa pochodziły z własnego pola, czy ogrodu restauracji, a ryby z własnego stawu… Wiem, że to wielkie przedsięwzięcie, ale wiem też, że ktoś, kto porywa się na odnowienie takiego pałacyku, ma z pewnością wystarczająco polotu i funduszy, by pójść krok dalej również kulinarnie. Jestem pewna, że kulinarni turyści, nie tylko z Polski, uwielbialiby to miejsce i często odwiedzali. Tak się rozmarzyłam patrząc na pałacyk, restaurację i okolicę.
Pałac Mała Wieś: krótki weekendowy wypad
Pałac Mała Wieś można zwiedzać z przewodnikiem w soboty i niedziele o 15:00 (bilet kosztuje 20zł). To znakomita pora, by po obiedzie w Starej Wozowni i deserze w Herbaciarni posłuchać o niesamowitej historii tego miejsca i zobaczyć jego wnętrza.
Jest jakiś chichot historii w tym, że „władza ludowa” trzymała Pałac Mała Wieś w zamknięciu, obstawiła mundurowymi, dopuszczała wyłącznie wybrane wąskie grono “równiejszych”. Prywatni właściciele natomiast otwierają go i umożliwiają podziwianie tej niezwykłej architektury zwykłym ludziom.
O Pałacu Mała Wieś pisały przed długim weekendem Wyborcza i Kukbuk, ale pomimo sporej liczby gości i imprez komunijnych, jest tu tyle przestrzeni, że każdy znajdzie miejsce dla siebie. Jeśli jeszcze nie znacie tego miejsca, bardzo polecam, robi wrażenie.
Pałac Mała Wieś, Mała Wieś 40, 05-622 Belsk Duży, tel. + 48 332 26 70