Trzeba przyznać, że wygląd Paros robi wrażenie. Miejsce świetnie się prezentuje. Widać, że właściciele przywiązują dużą wagę do wystroju. Restauracja jest siostrą El Greco i choć obydwa miejsca różnią się od siebie istotnie, łączy je z pewnością dbałość o estetyczną stronę miejsca.
Byliśmy pod tym adresem już trzy razy. Najpierw był tu Bazaar, potem Hana Sushi, teraz Tawerna Paros. Paros otwierało się z wielkim hukiem w styczniu. Jednym z ciekawszych gości na otwarciu był prawdziwy osiołek. W El Greco, w którym też byliśmy kilkakrotnie i zwykle nam smakowało. Pora była więc najwyższa, by ocenić, czy na Jasnej 14/16a jakieś miejsce ma szansę utrzymać się dłużej.
Witają nas czekadełkiem – pieczywem i pastą tapenade z zielonych oliwek. Pasta pyszna. Prawdziwe jedzenie zaczynamy od Pikilia – wyboru ciepłych greckich przekąsek. Mamy w zestawie smażone krewetki, pierożki z ciasta filo z fetą, pieczone papryki, smażone haloumi i kilka jeszcze innych. Ponownie niestety rzuciłam się na te przystawki tak szybko, że zapomniałam kompletnie o zrobieniu zdjęcia, ale może to Was bardziej zmotywuje do sprawdzenia zestawu na własną rękę. Bardzo dobre, choć nie była to pewnie zbyt oryginalna decyzja, jedzenie było po prostu smaczne i uczciwie przygotowane.
Na danie główne wybieramy Pasejdona czyli półmisek owoców morza. Może to nie był wybór idealny – wiadomo, że świeże owoce morza docierają do nas w czwartki, była niedziela, ale półmisek się obronił. Ośmiornica była znakomita. Znakomita konsystencja, kompletnie nie-gumowa, prosto przygotowana, tylko zgrillowana, ale z małym dodatkiem cytryny smakowała świetnie. Kalmary małe i usmażone, też miękkie, ale jadałam lepsze. Krewetki przyzwoite. Całości towarzyszy sos majonezowy z oliwkami.
Bez deseru się nie obędzie, bierzemy Tsis keik – czyli sernik na zimno na cynamonowym cieście pod pierzynką z wiśni. Po pierwszym kęsie – konsternacja, niezwykle mało wyczuwalny smak sera. Dopiero po chwili, od obsługi dowiadujemy się, że Tsis keik jest przygotowywany w oparciu o serek mascarpone. To jest różnica 🙂 Bardzo to w sumie dobre danie. Jego lekko słonawy spód przypomniał mi słynny mus czekoladowy w Delikatesach Esencji, do którego nagle zatęskniłam. Wiśnie nadały całości lekko kwaskowaty smak. Bardzo dobra kompozycja.
Do kolacji pijemy greckie wino. Magiko Bouno Lazaridis – sauvignon blanc o lekkiej kwasowości. Dobrze nam smakuje i trochę zmienia moje postrzeganie win greckich wyłącznie poprzez Retsinę, która na dodatek konweniuje tylko z gorącym greckim klimatem.
Podsumowując Paros to ciekawe miejsce. Jest jeszcze nowe i w niedzielę niestety świeciło pustkami. Obsługa zapewniała jednak, że w piątek i sobotę był komplet na sali. Oby, bo sala jest ogromna, punkt centralny, a czynsz pewnie wysoki. Życzę Restauracji Paros, żeby udało jej się w tym miejscu zagościć na dłużej. Ma wszelkie szanse i też doświadczenie. Wszak przed El Greco, na Grzybowskiej też znajdowało się wcześniej kilka miejsc. Trzymam więc kciuki!
Po więcej zdjęć, informacji i opisów wrażeń kulinarno-kulturalnych, zapraszam na Fanpage Frobloga na Facebooku.
Restauracja Paros, ul. Jasna 14/16a, Warszawa