Salto pierwszego polskiego Top Chefa Martina Gimeneza Castro otworzyło się w hotelu Rialto na początku lutego. Trochę mi zabrało wybranie się do tego miejsca. Salto miało początkowo dziwny pomysł, by w weekendy oferować wyłącznie menu złożone ze steków. Rozumiem, że Argentyńczyk Martin jest mistrzem w tej dziedzinie, jednak na zdjęciach oglądałam piękne rybne dania, zachęcające owoce morza, znakomite dania bezmięsne. Szkoda było mi ograniczać się wyłącznie do steków. Czekałam więc na odpowiednią okazję.
Nadeszła w Wielki Piątek. Wieczorna kolacja z okazji Wielkiego Piątku to nasza coroczna tradycja. W soboty zwykle rozjeżdżamy się już do rodzin na święta, piątek zawsze wykorzystujemy więc na przedświąteczne spotkanie. W Salto okazuje się, że restauracja zmieniła już podejście. W weekend owszem można zajadać się stekami, ale regularne menu również ma zastosowanie. Dobrze, że ta zmiana nastąpiła, bowiem po tym, co tam zjadłam, jestem przekonana, że wrócę tu nie raz.
Ośmiornica grillowana / sałatka Patagonia / pietruszkowy sponge / sos cytrynowy (42zł) To danie zaskakuje i zdumiewa. Ośmiornica podana jest na czarnej kamionce z ziemniaczkami drobno pokrojonymi w kostkę, atrakcyjną optycznie i smakowo pietruszkową gąbką. Na spodzie lekko pikantny sos paprykowy z odrobiną chilli, obok sos cytrynowy, do ozdoby drobne bratki. Ośmiornica mięciutka jak marzenie. To teoretycznie ośmiornica z ziemniakami, bardzo klasyczna przystawka, ale tutaj wygląda jak mini dzieło sztuki. Piękne i przepyszne danie. Zadziwiające, bo kuchni Martina nigdy nie kojarzyłam z tak piękną prezentacją.
Na główne danie wybieram Filet z corvina / puree z karczochów / rukiew wodna / pianka z fumet (59zł). Ryba jest genialna. Ma oczywiście idealnie chrupką skórkę, w konsystencji jest mięsista i bardzo smaczna. Lekko kwaskowate puree z karczochów jest tu przyjemnym dodatkiem, podobnie jak rukiew wodna. Przystawka wygrywa jednak z daniem głównym, choć konkurencja była zacięta.
Dekonstrukcja szarlotki – mus z zielonego jabłka / sorbet jabłkowy / jabłko kompresowane z piwem (28zł) powoduje moje wzruszenie. Widziałam ją na zdjęciach w Kukbuku, byłam więc już trochę przygotowana, ale i tak mnie olśniewa. Z przezroczystego karmelu zrobiono formę jabłka, wewnątrz niej znajdziemy kwaskowaty smaczny mus z zielonego jabłka z kuleczkami wyciętymi z jabłka. Do tego jest jeszcze jabłko kompresowane i rozdrobniona kruszonka na dnie. Chylę czoła przed tutejszym cukiernikiem Dawidem Makuratem, ten deser mnie zniewala. Mój towarzysz zajadał się Musem karmelowo-jałowcowym pod kruszonką z czekolady z lodami z wędzonego batata i po tej reprezentacji deserów mogę z czystym sumieniem przyznać, że Salto jest deserowo jedną z najmocniejszych restauracji w Warszawie.
Kuchni Martina Gimeneza Castro kosztowałam już wcześniej kilkakrotnie w Hoża by Mondovino, a jeszcze wcześniej w nieistniejącej już restauracji Argentina. Zawsze było to proste, bardzo smaczne jedzenie z mięsem w roli głównej. Nigdy nie spodziewałabym się po Martinie tak wyrafinowanych prezentacji, takich subtelności jak kwiaty jadalne, takich deserów, choć to za sprawą cukiernika, ale jednak to szef kuchni skompletował ten zespół. Jestem pod wielkim wrażeniem. I jeszcze jedno, Martina nie było w restauracji w ten piątek, a wszystko działało bezbłędnie. To też świadczy o klasie miejsca. Salto to piękna, smaczna i zaawansowana kuchnia. Ogromnie się cieszę, że mamy takie miejsce w Warszawie. Z pewnością wrócę tu jeszcze nie raz, a i Wam polecam.
Salto, hotel Rialto, ul. Wilcza 73 (wejście od ul. Emilii Plater), Warszawa, tel. 22 58 48 771
Po więcej zdjęć z Salto zapraszam na fanpage, Google+ i Instagram Frobloga. Zachęcam do prenumerowania newslettera Frobloga. Co tydzień w piątek wysyłam podsumowanie moich relacji. Wystarczy podać swój adres e-mailowy tutaj: