Bałkańska, Restauracje, Śródmieście
1 komentarz

Restauracja Montenegro

Restauracja Montenegro

Przyjemnie jest wrócić myślami do wakacyjnych wrażeń kulinarnych. Taka myśl pewnie przyświeca warszawskim restauratorom, otwierającym kolejne bałkańskie restauracje w Warszawie. Mamy więc Bałkański Kocioł, mamy Papalinę, Guccio Domagoj, Nesebar i kilka innych. Nie tak dawno, swoją nową odsłonę pokazała restauracja Montenegro na Natolińskiej. Nie miałam za nią żadnych skojarzeń do tej pory, wybrałam się więc bez uprzedzeń i oczekiwań.

Montenegro to restauracja i bar. Miejsce jest dwupoziomowe. Parter utrzymany w jasnych beżach i bielach, góra w lekkich fioletach i zieleniach. Siadamy na antresoli, gdzie można się wygodnie rozsiąść na sofie. Z klimatu Czarnogóry w górnej części restauracji zostaje niewiele poza elementami godła widocznymi tu i ówdzie. Sofy są wygodne, ale stoliki przy nich stojące zdecydowanie są zbyt niskie, by przy nich jeść. Próbujemy jednak podjąć to wyzwanie i zamiast przesiąść do normalnego stolika, zmagamy się z własnymi kolanami i kręgosłupami.

Restauracja Montenegro Wejście

Zaczynamy od czekadełka. Podaje się tu jasne pieczywo z Urnebes, pastą bałkańską na bazie białego sera, papryki chilli i przypraw. Jego ostrość zależy od wyobraźni kucharza, na szczęście w Montenegro kucharz nas nie testuje i ostrość dobrze wyważa. Jest ostro na tyle, by zauważyć, ale bez problemów ze łzami w oczach.

Restauracja Montenegro Urnebes

Na starter zamawiam Punjene paprike (20zł) czyli Papryczki faszerowane bałkańskimi pastami serowymi. Moje kubki smakowe mają zakodowany pewien wzorzec papryk serwowanych z serem, są nimi papryki z Papaliny, którą uważam za najlepsze miejsce z odwiedzonych bałkańskich do tej pory. Przystawka ta nie ma więc łatwego zadania. Papryczki nadziane są naprzemiennie Urnebes i krowim białym serem, towarzyszą im kapary i kiełki słonecznika. Papryka jest jędrna i dobrze zamarynowana, jednak brakuje mi tu czosnku i być może odrobiny oliwy. Dobre, ale mój wzorzec nie był nawet przez moment zagrożony.

Restauracja Montenegro Papryczki faszerowane bałkańskimi pastami serowymi

Na danie główne zamawiam Lignje na żaru (35zł) czyli Kalmary z grilla. Rezygnuję z towarzyszących im ziemniaków i domawiam po raz kolejny papryki z tym, że teraz Pieczone papryki w marynacie czosnkowej (10zł). Kalmary są baby kalmarami podawanymi w całości. Na plus zaliczam im, że są faktycznie mięciuteńkie, a jednocześnie jędrne. Problemem jednak jest zbytnia gorycz, którą wyczuwam w smaku. Świetna natomiast jest ta wersja papryki. Moim zdaniem, właśnie w takim towarzystwie powinno się te kalmary podawać.

Restauracja Montenegro Kalmary z grilla

Na deser wypijamy Baileys na lodzie, bo bałkańskie desery z baklawą na czele, zdecydowanie nie należą do moich ulubionych. Mam ogólnie wrażenie, że restauracja Montenegro jest blisko dobrego miejsca, ale jeszcze trochę im brakuje. Mam nadzieję, że z goryczą kalmarów to zwykła wpadka i nie zdarza się tu często, reszta dań zalicza się do kategorii ‘przyjemna’. Byłoby jednak miło, gdyby to miejsce zechciało choć odrobinę się odróżnić od pozostałych bałkańskich restauracji, podkreślić własny indywidualny charakter.

Restauracja Montenegro, ul. Natolińska 3, Warszawa

Po więcej zdjęć z Montenegro zapraszam na fanpage Frobloga na Facebooku.